Ponadto trzeba to uwiarygodnić, najlepiej swoimi dokonaniami i postawą przed całym społeczeństwem: tym najmłodszym jak i tym najstarszym i to bez żadnych ograniczeń i uzależnień ideowych. Właśnie takie warunki spełnia, moim zdaniem, obecnie Straż Pożarna w Polsce. Odnosi się to zarówno do straży zawodowej jak i ochotniczej. A tej ostatniej, ochotniczej, należą się szczególne słowa uznania za jej prawdziwie społeczną postawę i za - prawie już niespotykaną - bezinteresowność. Ta straż ma obecnie zaufanie aż u 90% społeczeństwa, prawie dwukrotnie więcej niż Premier i Pan Prezydent. Lubią ją już dzieciaki i to te najmłodsze, kiedy bawią się samochodzikami strażackimi i kiedy oglądają bajki. Cenią też absolwenci szkół średnich, którzy chętnie garną się, w tym i panie, do specjalistycznych szkół wyższych pożarnictwa. Przedtem straż pożarna nie służyła społeczeństwu w tak szerokim zakresie jak obecnie. Teraz to właśnie Straż Pożarna jest wzywana prawie do wszystkiego, nie tylko do pożarów, ale nawet wtedy, kiedy np. zagrożą nam pszczoły lub żmija. Straż jest najczęściej jako pierwsza z pomocą.. Ponadto pełni jeszcze liczne honory: celebruje przy najważniejszych uroczystościach kościelnych, np. Bożego Ciała i Zmartwychwstania Pańskiego. Ponadto Straż współpracuje z ratownictwem medycznym, prokuraturą, policją, strażą miejską, służbą leśną, a nawet wojskiem. A to nie jest takie proste, trzeba mieć do tego specjalną wiedzę. Zauważmy, że żyjemy w czasach, w których gwałtownie przybywa, i to na dużą skalę, wiele nowych zagrożeń dla naszego życia i mienia. Kiedyś głównym zagrożeniem był pożar i ewentualnie rzadko występująca powódź w czasie wylewu rzek na wiosnę. Dziś wiosenne wylewy rzek prawie zanikają, ale pojawiły się nowe zagrożenia wynikające z postępu cywilizacyjnego i niespotykanych dotąd zjawisk przyrodniczych, a szczególnie pogodowych. To wymaga z jednej strony od strażaków dużego poświęcenia i odwagi oraz wiedzy z wielu, często odległych dziedzin nauki, tak z drugiej strony nieodzowny jest odpowiedni sprzęt i wyposażenie. A to wszystko kosztuje. Rodzi się więc w związku z tym pytanie, czy nasze jednostki straży pożarnej w Biłgoraju i powiecie są dostatecznie wyposażone i przygotowane do tych wyzwań. Poprosiłem w związku z tym o rozmowę, zaraz po Święcie Strażaka, osobę jak najbardziej kompetentną - Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Biłgoraju, pana brygadiera Krzysztofa Michońskiego. Z tej rozmowy dowiedziałem się, że w powiecie mamy, oprócz państwowej straży, jeszcze 119 jednostek straży ochotniczej, w tym 15 włączonych do krajowego systemu ratownictwa, jedną drużynę kobiecą w Korytkowie Dużym i 10-osobową specjalistyczną drużynę ratownictwa wodnego. Pan Komendant, już 5 lat na tym stanowisku, b. wysoko ocenił stan przygotowania bojowego podległych mu jednostek, szczególnie w zakresie ratownictwa technicznego i medycznego, również podkreślał dobre wyposażenie w sprzęt i środki do walki z pożarem. A tych jest ok. 30% spośród wszystkich interwencji. Byłoby ich jeszcze mniej, gdyby nie podpalacze traw i nieużytków... To smutne, że są tacy ludzie wśród nas - dodał Komendant na zakończenie rozmowy. Autor felietonu ma również wiele osobistej sympatii do strażaków. Już w szkole podstawowej, w latach 50-tych, z dużą ochotą i młodzieńczą brawurą jeździł rowerem (później motocyklem) pomagać miejscowej straży przy gaszeniu pożaru w sąsiednich wioskach, lub w lesie. Szczególnie zapamiętał gaszenie w Dereźni i w Księżpolu, oraz lasu Borek. Bywało, że był na miejscu pożaru przed strażakami, gdyż konie nie mogły po piaszczystej drodze szybko uciągnąć ciężkiego wozu strażackiego na stalowych obręczach z motopompą. Bywało nieraz niebezpiecznie, trzeba było być sprytnym i nie dać się okrążyć przez ogień. Mimo tego, to strażacy pozwalali każdemu gasić, również starszym dzieciom i za to ich dodatkowo polubił. A gasił prawie każdy, kto czym miał. Było wielu ochotników, natomiast sprzęt to bosak, tłumica i wiadro z wodą, potrzebne dokąd była woda w studni. Dla młodego wówczas człowieka gaszenie pożaru było sprawdzianem jego dorosłości i chyba poniekąd pewnej romantycznej przygody połączonej z walką z żywiołem. Tak wspomina autor.