W Biłgoraju będzie w najbliższym czasie w Piwnicy pod Bazą I.B. Singer, też śpiewany i recytowany. Tak jakby tu zapomniano, że w Biłgoraju można też było uczcić na początku maja szczególnym, bezkosztowym koncertem to epokowe wydarzenie - Beatyfikację PAPIEŻA POLAKA. Planowana na 14 maja wielka uroczystość Dziękczynienia Ziemi Biłgorajskiej będzie znacznie spóźniona. Majdan zrobił to w odpowiednim czasie jako pierwszy. Wracając do Singera, to wcale nie oznacza, że nie zasługuje On na to, co się robi wokół Niego w Biłgoraju. Zasługuje, ale pominięcie w tym czasie beatyfikacji Jana Pawła II w życiu kulturalnym miasta to, moim zdaniem, dość duże, nazwę łagodnie - przeoczenie, jeśli nie zaniedbanie. Nie dotyczy to kościołów gdzie, jak się słyszy, było jak należy, ale bez koncertu. A jak było w Majdanie, co tam się stało? Było niesamowicie. Już kwadrans przed 19-tą kościół pełny, najwyżej na ołtarzu Chór Męski Klucz, niżej zespół Lawenda ze Smólska i młodzi soliści wraz z recytatorami, przed nimi spokojny dyrygent, a w tle specjalnie wykonana replika krzyża na Giewoncie, obok gotowa aparatura nagłaśniająca, jak się później okaże trochę zawodna, bo amatorska i wysłużona i operator telewizji gotowy do pracy, trochę doświetleń i brak miejsc... Wszystkie twarze skupione i cisza, cisza wypełniająca oczekiwanie. Punktualnie ksiądz proboszcz Jan Pysz wita zebranych i robi króciutki przegląd historii Kościoła w Polsce wymieniając największych Jego przedstawicieli. I rozpoczyna się koncert - nazwany przez proboszcza wieczornicą i szczególną modlitwą. Koncert rozpoczyna narracja. Wydobywa się skądś głos i wymienia milowe etapy życia Papieża i Jego najbardziej znane cytaty z przemówień, które zamieniają się w pewnej chwili w przejmującą pieśń Zostań z nami... A jakie wykonanie, jak profesjonalne, a to dopiero miejscowa gimnazjalistka Ania i chórek z muzyką, też szkolny. Dreszcze z emocji już dają znać o sobie, mimo że to początek koncertu. Są spontaniczne i rzęsiste oklaski, ale z umiarem, tak jakby szkoda było czasu na nie, tak jakby chciano tym samym zostawić więcej czasu na następne punkty programu i szybciej je usłyszeć. A było co przeżywać. Były śpiewane słynne "Wadowice" przez zespół Lawenda, były perfekcyjne 4 tenory w chłopięcych garniturkach z jakże pasującą piosenką "Taki duży, taki mały", były recytacje specjalnie dobranych wierszy Słowackiego i Jana Pawła II w wykonaniu połączonych sił miejscowych szkół i miejscowych studentów, był odtworzony prawdziwy głos Papieża, było "Góralu, czy ci nie żal" w żwawym wykonaniu, była "Barka" i "Abba Ojcze". Tę ostatnią śpiewali wszyscy, cały kościół, na cały głos, tak jakby wszyscy czuli koniec występów. I tak było, choć nie do końca, bo były jeszcze podziękowania i... Najpierw dziękował wszystkim wykonawcom i współorganizatorom prezes chóru Klucz, następnie ks. proboszcz, który powiedział krótko: "to wszystko wymyślił, zorganizował i o wszystko zadbał prezes chóru Jerzy Rymarz przy dużej pomocy pani Danieli Węglińskiej z-cy dyr Zespołu Szkół w Majdanie Starym". Jednak prawdziwy koniec koncertu odbył się niespodziewanie na dużym przykościelnym parkingu, gdzie przed odjazdem zaśpiewano pełnym i wesołym głosem jeszcze raz "Barkę". Tego nie było w planie, to było z potrzeby rozgrzanych serc, to były autentyczne emocje wyniesione z kościoła. Tak było i to pozostanie na długo w pamięci, tego Majdan jeszcze nie widział, a Biłgoraj? I pomyśleć, że to wszystko zależało tylko od jednego, skromnego człowieka, bez profesjonalnych dyplomów i bez angażów, ale z duszą lokalnego patrioty - Jerzego Rymarza, z którego jest też dumny autor, też były Majdaniak, a obecny Biłgorajczyk.