Sądzę, że nie i to dla każdego, nawet dla obojętnego względem religii, a nawet dla niewierzącego. Spróbuję to uzasadnić, trochę po świecku i po amatorsku, a argumenty będę brać z życia i historii. Zacznę od tego, że nasza kultura i cywilizacja, nazywana zachodnią, wyrosła z chrześcijaństwa i ma już ponad 2000 lat, nie licząc kilkutysięcznego poprzedzającego, Starego Testamentu. Od śmierci Jezusa była zawsze obchodzona Wielkanoc. To jedno z najstarszych Świąt i zarazem najważniejsze dla naszej katolickiej religii i nie tylko naszej, w przeciwieństwie do religii Mojżeszowej, której jest to obce. To największe Święto również dla protestantów i prawosławian. Daje Ono nam podstawy do wiary w zmartwychwstanie i nieśmiertelność duszy. Pokolenia ludzi budowało na tym Święcie przez wieki bogatą tradycję. Społeczeństwa i narody obchodziły te Święta na swój sposób, w domyśle - najbardziej uroczysty. Cieszono się. Wyrażano nieograniczoną radość i dziękczynność Bogu. Śpiewano Alleluja! Luzowano przy tym, na miarę możliwości i przyzwoitości, wszelkiego rodzaju ograniczenia życia. Próbowano wtedy stylem życia i obfitością jedzenia dorównać tym najbogatszym. Tego nie nauczał Jezus. To wymyślali jego naśladowcy. A jak my teraz cieszymy się z tego Święta? Czy umiemy korzystać z tego? Obserwując życie i żyjących można powiedzieć, że cały Wielki Tydzień poprzedzający Wielkanoc i wcześniej też, to okres wzmożonego przygotowywania się do czegoś wielkiego. W kościołach rekolekcje i wielkie Triduum Paschalne, by godnie przeżyć zmartwychwstanie, w domach generalne porządki i sprzątanie, w sklepach zakupy jak przed podwyżką cen w minionym okresie, na drogach ruch wzmożony, a targowiska pełne i oblężone i lodówki przeciążone i niedomykane. Również w naszych głowach gorąco od myślenia, żeby o czymś nie zapomnieć, żeby czegoś nie przegapić i żeby na czas wszystko zrobić, nie zapominając by złożyć radosne życzenia Wesołych Świąt swoim najbliższym. Oznacza to, aby być na 100% przygotowanym na uroczyste śniadanie po Mszy Rezurekcyjnej. A śniadanie to czkawką przypominało się już z lat poprzednich. Ono jest niby takie same, a mimo to fascynuje ponownie zmysły, szczególnie smaku i powonienia, a oczy też lubią na to patrzeć z rozkoszą. Wszystko to ma sprawić jeszcze większą radość i wzruszenie ze Zmartwychwstania. My, tu w biłgorajskiem mamy na śniadanie cudowną święconkę, mieszankę pachnących wędlin, nabiału, przypraw ze struganym chrzanem i krojonym w kostkę chlebem, wszystko zalane czystym barszczykiem. Jakie to symboliczne i oryginalne śniadanie! Choć szyneczka i jajko do chleba z chrzanem ma również swoich smakoszy. A po nim spacery, najlepiej po swojej działce, po lesie, na pole, młodzi z dziewczyną (chłopcem). To ponoć dobrze wróży na przyszłość, tak jak polewanie się wodą w drugi dzień świąt, tzw. lany poniedziałek. To śmigus-dyngus. Szczególnie należy się to oblanie kobiecie. Kiedyś nie żałowano tej wody dla jej urody. Tak było, oblewano się z wiadra, wzajemnie, teraz wypada to mężczyźnie, symbolicznie i to najlepiej spray'em, porządną męską wodą toaletową, ale tylko po włosach, delikatnie, z uśmiechem i z miłym słowem. A oblana kobieta powinna się wykupić i to docenić zapraszając na kawę, lub poczęstować słodyczami, a najlepiej wręczyć kolorową, przez siebie robioną pisankę, lub kraszankę. To nowy zwyczaj i warto go rozpowszechnić, zamiast tego niezdrowego polewania z wiadra zza węgła i na głowę. Choć to bywa też wesołe i wzruszające, ale nie dla oblanych. I tego nie życzy nikomu autor.