Już na początku odpowiedzi chcę się zaasekurować. Bo temat to śliski, informacji konkretnych mało, banki obowiązuje poufność, a nawet tajemnica. Muszę więc oprzeć się na osobistych spostrzeżeniach i doświadczeniach i na opiniach osób bliskich oraz na informacjach medialnych. Spostrzeżeń takich jest sporo. Zacznę od tego, że zniknęło z obiegu powiedzonko "masz jak w ruskim banku, gdzie nic nie zginie, ale i nie odbierzesz". Obecnie każdy z nas ma jakieś doświadczenia i kontakty z bankami, jak również opinię o nich. Raczej pozytywne. Wiadomo, że bez banków nie da się nam teraz żyć normalnie i Państwu Polskiemu też. Banki o tym dobrze wiedzą i umiejętnie manipulują nami, robiąc nieraz bałamutną i agresywną reklamę w mediach i w różnego rodzaju broszurach własnych. Robią to świadomie i nieraz jest podejrzenie, że robią to w zmowie w celach większego zysku, ale w granicach prawa i na ile im tylko rynek pozwala. A w Biłgoraju mamy taki rynek, wg internetu są tu placówki 13 banków komercyjnych (na 50 w Polsce), kilka SKOK-ów i mocne lokalne banki spółdzielcze. To dla nas, klientów banków, powinno mieć coś z "eldorada". Możemy szukać banku najlepszego, możemy zmieniać je, możemy dobierać tzw. produkty bankowe do naszych potrzeb i możliwości. Mamy bogatą ofertę różnych usług bankowych. Ba, możemy nawet negocjować niektóre warunki kredytów i lokat. Szkoda, że nie we wszystkich. Ale próbować można, szczególnie w bankach spółdzielczych, które tu w Biłgoraju mają większe możliwości i kompetencje. A wszystko to odbywać się może w całkiem przyzwoitych warunkach lokalowych i wyposażeniowych, choć bez przepychu, a i poczęstunek herbatką należy jeszcze do wyjątkowych. To wszystko nie oznacza, że można bezgranicznie zaufać bankom. Pamiętajmy, że banki dysponują wybitnymi specjalistami z zakresu prawa i bankowości, że mają swoje prawo bankowe. Potrafią oni w sytuacjach spornych skutecznie obronić interesy banków kosztem naszych. Dlatego też pamiętajmy o konieczności rozumienia wszystkiego pod czym mamy podpisać się w banku. A to nie jest takie proste, nawet dla osoby wykształconej i oczytanej. Zazwyczaj teksty bankowe pisane są b. drobnym drukiem, męczącym przy czytaniu, przy użyciu swoistego języka bankowego naszpikowanego specjalistycznymi określeniami, a przy tym są jeszcze długie! A może to po to, aby nas zniechęcić do zrozumienia? Inny ciekawy zabieg banków polega na reklamowaniu niektórych produktów, np. terminowych lokat łączonych (certyfikatów) za pomocą algorytmów i schematów blokowych. Są to matematyczne zapisy, ale z niesprecyzowaną ideą i brakiem możliwości jej sprawdzenia przy naliczeniu końcowych korzyści. Z reguły te korzyści są znacznie mniejsze od zakładanych i reklamowanych, a z którymi pogodzić się musimy, bo algorytm to też przewidział. Tak, banki to nie caritas - czynna miłość bliźniego... Widać to po zyskach, jakie osiągają i jak zabiegają o ich nienagłaśnianie. Moim zdaniem banki powinny zyski także przedstawiać w prasie, np. w Rzeczpospolitej, tak jak to robią największe firmy. A tego nie robią, mimo że są podmiotami gospodarczymi. Kierują się chyba chęcią ukrycia wysokich zysków i niedrażnienia tym społeczeństwa. A społeczeństwo o tym wie i jedna z partii politycznych, jeszcze nie tak dawno, proponowała dodatkowo opodatkowanie tych zysków, zamiast podnoszenia podatku VAT, zmniejszając tym samym deficyt w budżecie państwa. Ostatnio, już o tym nie słychać. Szkoda tego pomysłu. Kończąc felieton chciałbym wrócić do pytania: czy mamy eldorado bankowe? Wg mnie eldorado mają przede wszystkim banki. My natomiast zamiast eldorada mamy wygodę z bankami, bezpieczeństwo pieniądza i chyba poczucie, że banki nadmiernie się bogacą naszym kosztem, a ich niektórzy szefowie zarabiają miesięcznie nawet 100-krotną średnią pensję w Polsce. To nieprzyzwoite. Tak uważa autor.