Drakkar Lista strat po masowych wizytach izraelskie
j młodzieży w Polsce jest długa i kosztowna. Rozpoczyna
ją ją wypalone dywany w polskich hotelach, kończy trauma żydowskich nastolatkó
w. I coraz częściej trauma tubylców
Toskańczyk Roberto Lucchesini
, od kilku lat mieszkanie
c Krakowa, ostatnio prawie nie śpi. Zanim zacznie normalnie poruszać rękami, będzie musiał przejść długą rehabilita
cję. A wszystko po tym, jak w biały dzień na oczach przechodni
ów i kilkudzies
ięciu nastolatkó
w zamkniętyc
h szczelnie w autobusach zaopatrzen
i w ostrą broń izraelscy ochroniarz
e, skrępowali mu z tyłu ręce nad głową i skuli go kajdankami
. Na środku krakowskie
j ulicy. Chwilę przedtem Włoch na różne sposoby próbował zmusić kierowców autobusów, by wyłączyli silniki.
–
Izraelczyc
y założyli mi kajdanki, rzucili twarzą w psie odchody i kopali
–
żali się Lucchesini
. Następnie oprawcy po prostu odjechali. Włocha rozkuła dopiero policja.
Na krakowski Kazimierz, dawne żydowskie miasteczko
, po którym zostały jedynie synagogi i ludzkie, często bardzo bolesne wspomnieni
a, Lucchesini przeniósł się z miłości do polskiej kobiety i polskiego miasta. Zamieszkał w kamienicy z widokiem na bożnicę.
–
Wydawało mi się wtedy, że to najpięknie
jsze miejsce na świecie
–
mówi.
–
Po pewnym czasie zrozumiałe
m, że miejsce, owszem, jest piękne, ale nie dla jego dzisiejszy
ch mieszkańcó
w.
Kopniaki zamiast odpowiedzi
Podobnego zdania jest również inna mieszkanka Kazimierza
, urzędniczk
a Beata W., której izraelscy ochroniarz
e przetrzepa
li niedawno na jednej z ulic torebkę, zupełnie nie wyjaśniają
c przyczyn.
–
Kiedy spytałam, o co właściwie chodzi, kazali mi się zamknąć. Posłuchała
m, przestałam się odzywać, bałam się, że za chwilę każą mi się rozebrać do naga
–
irytuje się urzędniczk
a.
Odpowiedzi na pytanie nie otrzymał również młody polski Żyd, który jak zwykle w szabat kilka miesięcy temu chciał pomodlić się w swojej synagodze. Zapytał jedynie, dlaczego nie może wejść do świątyni. Zamiast odpowiedzi otrzymał kilka kopniaków.
–
Widziałem to na własne oczy
–
mówi Mike Urbaniak, redaktor Forum Żydów Polskich i koresponde
nt
„Euro
pean
Jewish Press
”
w Polsce.
–
Widziałem, jak właściwie bez jakichkolw
iek powodów mój kolega został brutalnie zaatakowan
y przez agentów ochrony z Izraela.
A wszystko to podobno w imię bezpieczeń
stwa izraelskic
h dzieci.
–
Polakom trudno to może zrozumieć, ale ochrona towarzyszy młodym Izraelczyk
om na każdym kroku, i to zarówno w kraju, jak i za granicą
–
wyjaśnia Michał Sobelman, rzecznik prasowy ambasady Izraela w Polsce.
–
Taki wymóg stawiają rodzice dzieci, w przeciwnym razie nie zgodziliby się na jakikolwie
k wyjazd. Ochroniarz
e pojawiają się zatem wszędzie tam, gdzie młodzież. Polska nie jest tu żadnym wyjątkiem.
Ale to w Polsce, jak wynika z relacji Mike
’a
Urbaniaka, Żydzi z Izraela skopali przed polską synagogą polskiego Żyda, po czym zaczęli mu jeszcze grozić więzieniem
. I znów działo się to na oczach młodych ludzi z Izraela.
–
Jest nam bardzo przykro, gdy słyszymy o takich incydentac
h
–
przyznaje Sobelman.
–
Każda z tych spraw jest szczegółow
o wyjaśniana
. Zrobimy wszystko, by do takich sytuacji więcej nie dochodziło
. Być może trzeba będzie zmienić metody szkolenia naszych ochroniarz
y, po to by zrozumieli
, że Polska to nie Izrael, że skala zagrożeń w Polsce jest znikoma?
Profesor Moshe Zimmermann
, szef Instytutu Historii Niemiec na Uniwersyte
cie Hebrajskim w Jerozolimi
e, uważa jednak, że problem nie dotyczy wyłącznie zachowania ochroniarz
y. Jego zdaniem Izraelczyc
y zasadniczo uważają, że Polacy nie są dla nich równymi partnerami
. I nie chodzi o to, że nie potrafią ich dzieciom zapewnić bezpieczeń
stwa.
–
Nie są równymi partnerami do jakiejkolw
iek dyskusji. Dotyczy to także wspólnej i dzisiejsze
j historii oraz polityki. Efekt jest taki, że młodzież izraelska widzi w Polakach ludzi drugiej kategorii, postrzega ich jako potencjaln
ych wrogów
–
wyjaśnia bez ogródek.
O tym, że profesor ma sporo racji, świadczyć może instrukcja postępowan
ia z tubylcami rozdawana jeszcze kilka lat temu młodym Izraelczyk
om udającym się do Polski. Znalazł się w niej zapis:
„Wszę
dzie
będziemy otoczeni przez Polaków. Będziemy nienawidzi
ć ich z powodu udziału w zbrodniach
”.
–
Programy przyjazdów naszych nastolatkó
w są ustalane odgórnie przez izraelski rząd i są bardzo sztywne
–
wyjaśnia Ilona Dworak-Cou
sin, przewodnic
ząca Towarzystw
a Przyjaźni Izrael
–Pols
ka
w Izraelu.
–
Sprowadzaj
ą się właściwie do odwiedzani
a kolejnych miejsc zagłady Żydów. Z takiej perspektyw
y Polska to wyłącznie wielki żydowski cmentarz. I nic więcej. Spotkania z żywymi ludźmi dla tych, którzy przywożą młodych Izraelczyk
ów do kraju naszych przodków, są bez znaczenia.
Mieszkanie
c krakowskie
go Kazimierza
, pochodzeni
a żydowskieg
o, uważa, że nie ma w tym nic złego:
–
Izraelczyc
y nie przyjeżdża
ją do Polski na wakacje. Ich zadaniem jest poznać miejsca Zagłady i posłuchać o straszliwe
j historii swoich rodzin, historii, która często nie jest im opowiadana przez dziadków ze względu na zbyt duży ładunek emocji. Często się zdarza, że wyjeżdżają
cy stąd młodzi ludzie płaczą, dzwonią do rodziców i mówią: czemu mi nie powiedziel
iście, że to było aż tak straszne? Szczerze mówiąc, nie dziwię się, że nie mają ochoty na rozmowy o Lajkoniku.
Jednak według Ilony Dworak-Cou
sin brak kontaktu z Polakami sprawia, że izraelska młodzież coraz częściej zaczyna mylić ofiary z oprawcami.
–
Zaczynają myśleć, że to Polacy stworzyli obozy koncentrac
yjne dla Żydów, że to Polacy byli i wciąż są największy
mi antysemita
mi na świecie
–
dodaje Żydówka.
Wspomniany mieszkanie
c Kazimierza jest zupełnie innego zdania.
–
Nie wierzę, by ktoś im mówił, że to Polacy zrobili. Dlatego nie muszą prowadzić jakichkolw
iek dyskusji z młodymi Polakami.
Nastoletni skandaliśc
i
Jednak zdaniem sporej części Izraelczyk
ów instrukcję dla młodzieży ostateczni
e wprawdzie zmieniono, ale podejścia do Polaków nie.
–
Ktoś kiedyś w Izraelu zdecydował
, że nasze dzieci, jadąc do Polski, muszą być szczelnie otoczone ochroną
–
mówi Lili Haber, przewodnic
ząca Związku Krakowian w Izraelu.
–
Ktoś zdecydował
, że młodzi Izraelczyc
y nie mogą spotykać się z polskimi rówieśnika
mi, spacerować po ulicach. W rzeczywist
ości te wizyty nie są niczym więcej niż kilkunasto
dniowym, dobrowolny
m pobytem młodzieży w więzieniu.
Dobrowolny
m, ale też niezwykle kosztownym
–
1400 dolarów od osoby. Na przyjazdy do Polski nie stać wszystkich rodziców młodych Izraelczyk
ów.
–
W dodatku, jak się okazuje, zbyt młodych na to, by oglądać miejsca kaźni
–
dodaje doktor Ilona Dworak-Cou
sin.
–
Traumatycz
ne przeżycia, jakie towarzyszą wizytom w kolejnych obozach śmierci, mają swoje konsekwenc
je. Dzieciaki stają się agresywne. I zamiast poznawać kraj przodków, kraj, w którym Żydzi w symbiozie z Polakami żyli prawie tysiąc lat, nastolatki z Izraela wywołują w nim kolejne skandale.
Zdarza się, że gdzieś między wizytą w Treblince a Majdankiem młodzi Izraelczyc
y spędzają czas na zamówionym przez hotelowy telefon striptizie
. Zdarza się, że obsługa hotelowa musi zbierać ludzkie odchody z łóżek i umywalek. Zdarza się, że musi oddawać pieniądze za nocleg innym turystom, którzy nie mogą spać, bo Izraelczyc
y postanowil
i zagrać w hotelowym holu w piłkę nożną. O drugiej w nocy.
Sześciolet
ni Krzyś z Kazimierza też grał w piłkę. 15 kwietnia, w niedzielny wieczór, po tym jak strzelił dwa gole, chciał normalnie wrócić do domu. Domu położonego blisko synagogi, przed którą zgromadził
y się na uroczystoś
ciach poprzedzaj
ących Marsz Żywych setki młodych Izraelczyk
ów. Tuż przed ulicą Szeroką Krzysia zatrzymało kilku zdecydowan
ie niemiłych panów.
–
Dziś jest to teren półprywatn
y. Przejścia nie ma
–
usłyszał. Nie pomogły prośby chłopca, że jak nie wróci na czas do domu, jego mama będzie się denerwować
.
„Bram
karze
”,
co ciekawe, tym razem polscy, i co jeszcze ciekawsze, w towarzystw
ie krakowskic
h policjantó
w, okazali się również głusi na prośby wycieczki Holendrów, którzy pół roku wcześniej zarezerwow
ali sobie kolację w restauracj
i przy ulicy Szerokiej.
–
To wolny kraj?
–
próbował upewnić się jeden z turystów.
W zwykły dzień na Szeroką można się dostać z kilku stron. W ten wieczór
–
z żadnej. Sama bezskutecz
nie próbowałam przedrzeć się przez bramki. Pomogli mi dopiero policjanci
.
–
Tu nie ma żadnych zakazów
–
przekonywa
li mnie chwilę później, choć stan faktyczny wskazywał na coś zupełnie innego.
–
Wprowadzil
iśmy jedynie pewne ograniczen
ia w ruchu
–
wyjaśnia mi kilka dni później Sylwia Bober-Jasn
och z biura prasowego małopolski
ej policji.
Policjanci nie mogą mówić inaczej. Oficjalnie polskie prawo nie daje możliwości odcięcia obywateli od ulic, przy których mieszkają. Nawet podczas imprez masowych, a uroczystoś
ci na Szerokiej taką nie były, mieszkańcy mają prawo wrócić do swoich domów, a turyści mają prawo zjeść obiad w restauracj
i. Także oficjalnie ochroniarz
e izraelscy nie mogą zatrzymywa
ć i rewidować przechodni
ów.
Próbowałam się dowiedzieć więcej na temat praw agentów ochrony izraelskie
j w Polsce. Najpierw w polskim Ministerst
wie Spraw Zagraniczn
ych, skąd odesłano moje pytania do... Ministerst
wa Edukacji Narodowej. Wysłałam też pytania do ministra spraw wewnętrzny
ch. Mimo wcześniejs
zych obietnic nie dostałam żadnej odpowiedzi
. Chętny do rozmowy okazał się jedynie Maciej Kozłowski, były ambasador w Izraelu, obecnie pełnomocni
k ministra spraw zagraniczn
ych do spraw stosunków polsko-izr
aelskich
–
Przepisy są nieprecyzy
jne
–
przyznaje Kozłowski.
–
W zasadzie ochroniarz
e z obcego kraju nie powinni poruszać się po Polsce uzbrojeni, ale dla władz Izraela kwestie bezpieczeń
stwa są priorytete
m. Próby przekonani
a izraelskie
go rządu, że ich obywatele powinni korzystać z polskiej ochrony, na razie zakończyły się fiaskiem.
Samolot jak pole bitwy
Dla Roberta Lucchesini
ego, jak też jego żony Anny i dwuletniej córeczki, postawa polskiego rządu, który w przeciwień
stwie do Izraela swoim obywatelom nie potrafi zapewnić bezpieczeń
stwa, jest zupełnie niezrozumi
ała. Do priorytetó
w małżeństwa z Kazimierza oprócz poczucia bezpieczeń
stwa należą także spokój i cisza. Tymczasem włosko-pol
ską rodzinę dzień w dzień budzi co rano głośny charkot silników polskich autobusów z grupami młodzieży z Izraela. Ich polscy kierowcy permanentn
ie łamią przepisy. Przy skwerku obok synagogi
–
naprzeciwk
o domu Roberta
–
mogą zgodnie z przepisami stać najwyżej trzy autokary, najwyżej 10 minut. Stoi znacznie więcej, godzinami. W dodatku z włączonymi silnikami. Powód? Bezpieczeń
stwo młodzieży
–
szybciej odjadą z miejsca zagrożenia
, gdy silniki są uruchomion
e.
Poza tym młodym Izraelczyk
om trzeba serwować kawę. Bo chociaż Kazimierz to dziś dziesiątki kawiarni, nastolatki z Izraela do nich nie zaglądają. Mają to jasno powiedzian
e: zero kontaktów z otoczeniem
, zero rozmów z przechodni
ami, zero uśmiechów i gestów.
Tak jest już od kilkunastu lat
–
z Polakami grupy izraelskie kontaktują się wyłącznie tam, gdzie muszą. Najpierw w samolotach
.
–
Samolot po wylądowani
u w Polsce młodzieży izraelskie
j wygląda jak pole bitwy
–
przyznaje pracownik LOT proszący o anonimowoś
ć.
–
Najgorszy jest jednak stosunek tych dzieciaków do polskiej obsługi. Niedawno jedna ze stewardes dostała od młodego Izraelczyk
a w twarz. Tylko dlatego, że zbyt długo czekał na coca-colę.
Leszek Chorzewski
, rzecznik prasowy LOT, przyznaje, że młodzież izraelska to trudny klient.
–
Wymaga nie tylko więcej uwagi niż inni pasażerowi
e, ale też zdecydowan
ie większych środków ostrożnośc
i
–
dodaje. Ta ostrożność to przedłużaj
ące się kontrole latających maszyn i lotnisk przeprowad
zane przez służby izraelskie
. To także bardzo wysokie wymagania ochroniarz
y młodych Izraelczyk
ów.
Na własnej skórze przekonała się o tym Katarzyna Łazuga, studentka z Poznania. Na jednym z polskich lotnisk uczestnicz
yła w zajęciach kursu pilotażu turystyczn
ego.
–
Do pomieszcze
nia, w którym przebywali
śmy, weszli młodzi ludzie z Izraela
–
wspomina.
–
W chwilę później nasza grupa w pośpiechu musiała przerwać zajęcia i opuścić salę. Izraelscy ochroniarz
e kazali nam się wynieść, natychmias
t i bez gadania. Bo... za bardzo gapiliśmy się na ich podopieczn
ych. Owszem, patrzyliśm
y się na nich. Zwracali na siebie uwagę, byli wyjątkowo ładni.
Polaków młodzi Izraelczyc
y widują jeszcze tam, gdzie nocują
–
w polskich hotelach. O ile polskie hotele chcą ich jeszcze przyjmować
. Spora część krakowskic
h zdecydowan
ie już nie chce.
–
Raz na zawsze zrezygnowa
liśmy z przyjmowan
ia młodzieży izraelskie
j
–
przyznaje Agnieszka Tomczyk, asystentka szefa sieci hoteli System w Krakowie.
–
Nie stać nas już było na wyrównywan
ie strat po jej wizytach.
Te straty to zdemolowan
e pokoje, połamane krzesła i stoły, ludzkie odchody w umywalkach lub koszach na śmieci albo jak w Astorii, innym krakowskim hotelu, wypalony dywan. Astoria także wycofuje się z grup izraelskic
h. Między innymi dlatego, że ochroniarz
e żydowskiej młodzieży wypraszali z hotelu gości, którzy po prostu im się nie podobali.
–
Ja rozumiem, że izraelscy ochroniarz
e są wyczuleni na wszelkie niepokojąc
e sygnały. Przyjechal
i z kraju, gdzie nieustając
o wybuchają bomby, a młodzi ludzie giną w zamachach terrorysty
cznych
–
zapewnia Mike Urbaniak.
–
Tyle tylko, że Polska jest jednym z najbezpiec
zniejszych krajów w Europie. Tu, poza nielicznym
i przypadkam
i, nie atakuje się Żydów, a żydowskie instytucje
, co jest ewenemente
m na światową skalę, nie potrzebują żadnej ochrony.
Wielki biznes
Ochrony nie potrzebują także, o dziwo, chasydzi przybywają
cy licznie do Polski z Izraela. W tym na przykład kilkudzies
ięciu ortodoksyj
nych Żydów, którzy niedawno odwiedzili nasz kraj, bo chcieli pomodlić się przy grobie cadyka z Lelowa. Zjawili się też na krakowskim Kazimierzu bez asysty i bez cienia strachu.
–
Bez żadnych oporów rozmawiali z zaciekawio
nymi ich wyglądem turystami, dla których pejsaci Żydzi są wciąż niecodzien
nym zjawiskiem
–
dodaje Urbaniak.
Na Kazimierzu chasydzi są zjawiskiem codziennym
. Tak jak wycieczki młodzieży z Izraela. W tym roku ma przyjechać do Polski aż 30 tysięcy nastolatkó
w. A z nimi 800 ochroniarz
y.
Roberto Lucchesini zgłosił pobicie przez izraelską ochronę na polską policję. Sprawą zajęła się już krakowska prokuratur
a. W Izraelu także toczy się w tej sprawie śledztwo.
–
Jego wyniki mają średnie znaczenie
–
uważa Ilona Dworak-Cou
sin.
–
Znaczenie ma jedynie to, czy młodzież, która odwiedza Polskę, nadal będzie ją traktować jak wrogi i zupełnie obcy kraj.
Zarówno Stowarzysz
enie Przyjaźni Izrael
–Pols
ka,
jak i Związek Krakowian w Izraelu próbują dziś przekonać władze swojego kraju, by nie wysyłały więcej nastolatkó
w do obozów zagłady w Polsce. Szanse na to są niewielkie
.
–
Te wycieczki to przede wszystkim wielki biznes dla ich organizato
rów
–
przyznaje Lili Haber.
–
W tym również dla izraelskic
h ochroniarz
y.
źródło OWP