Wydarzenie, które organizowane jest każdego roku rozpoczęło się tradycyjnie już mszą św. odprawioną w kościele pw. Trójcy Świętej i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Biłgoraju. Po mszy, w miejscu brutalnie zamordowanych partyzantów - w lesie w Rapach, rocznicę zbrodni uczestnicy upamiętnili apelem poległych i salwą honorową oraz złożeniem kwiatów, wieńców i zapaleniem zniczy.
Przypomnijmy:
W czerwcu i lipcu 1944r. Niemcy przeprowadzili dwie operacje przeciwpartyzanckie pod kryptonimem Sturmiwind I i Sturmwind II. Było to największe akcje w okupowanej Polsce. Walka pomimo bezgranicznego bohaterstwa partyzantów przeobraziła się w klęskę. Wielu z nich zginęło w bezpośredniej walce. Najkrwawsza bitwa partyzancka podczas II wojny światowej miała miejsce pod Osuchami. Zaledwie kilka dni później, bo już n a początku lipca tego samego roku hitlerowcy rozstrzelali w lesie na Rapach 65 partyzantów. Morderstwo zostało uznane za zbrodnię wojenną. Taki los spotkał ich "za przynależność do band", bo taki właśnie był oficjalny powód rozstrzelania partyzantów AK i BCh.
W rocznicę tych wydarzeń o zbrodniach z czasów II wojny światowej mówił prezes AK oddział Biłgoraj Tomasz Książek. Nawiązał do pojawiających się przekazów medialnych nawiązujących do rewizjonizmu i fałszywych tez płynących z ust potomków okupantów.
- Z ich przewrotnej narracji manipulującej historią wynika, że bandycki pakt wspólnej militarnej agresji na Polskę jest właściwie historycznie uzasadniony i usprawiedliwiony wobec faktu że Polska nie zezwoliła na wejście na swoje terytorium Armii Czerwonej. To iście szatańska, przewrotna i haniebna, obliczona na historyczną amnezję Polaków kolejna już próba obarczania za niemieckie zbrodnie wojenne nas Polaków. W 2021 roku, po 77 latach od wojennego mordu dokonanego przez Niemców ich potomkowie zasiadający dziś w Bundestagu najwidoczniej zapomnieli kto był agresorem i okupantem - mówił Książek i dodał, że Polska nie ma żadnych zobowiązań finansowych, a to agresorzy mają nierozliczone rachunki krzywd wobec naszego narodu.
- Dziś naszym obowiązkiem nie jest jedynie pamięć o naszej przeszłości, dziś naszą wspólną racją stanu jest stała, wielokierunkowa walka o zachowanie prawdy pramięci historycznej. Niech nikt nidy w imię chorych ideologii i wszelakich poprawności nie próbuje zamykać nam ust, dla nas jedyną poprawnością jest prawda - podsumował prezes Książek.
Podczas wydarzenia odbył się też apel poległych.
- Rodacy, stajemy dziś w miejscu, gdzie ziemia uświęcona została krwią bohaterskich żołnierzy AK i BCh, którzy bestialsko i podstępnie zostali pozbawieni życia przez niemieckich oprawców 4 lipca 1944 roku. Stoimy w miejscu ostatnich chwil życia żołnierzy, którzy nie ulękli się najeźdźcy i z bronią w ręku dali przykład temu, że "Jeszcze Polska nie zginęła". Przybyliśmy, aby oddać hołd wszystkim, którzy w bitwie pod Osuchami walczyli o wolną Rzeczpospolitą, a nie doczekawszy się jutrzenki wolności, właśnie tu zakończyli swoją ziemską drogę - mówił druh Mirosław Woźniak z 13. Drużyny Starszoharcerskiej "Pochodni".