Wersja mobilna     +   Dodaj wydarzenie    Dodaj aktualność    Dodaj galerię    Zgłoś temat    Dodaj ogłoszenie    Dodaj ofertę  
Przeczytaj:
Rozmiar tekstu:
AAA
BIŁGORAJ Jubileusz Szkoły Podstawowej Nr 4
2012.10.12 13:56 | aktualizacja: 2012.10.12 14:43

40 lat minęło

W obecności zaproszonych gości, uczniów, nauczycieli, jak również rodziców, swoje 40-lecie istnienia świętowała Szkoła Podstawowa Nr 4 w Biłgoraju. Uroczystość odbyła się w piątek, 12 października br.
40 lat minęło
40 lat minęło

- Szkoła Podstawowa Nr 4 powołana została decyzją Urzędu Powiatowego w Biłgoraju z dniem 1 września 1972r. Szkołę zlokalizowano w obiektach Technikum Leśnego przy ul. Polnej 3, na mocy porozumienia i za zgodą resortowego Ministerstwa . Orzeczenie organizacyjne podpisał Inspektor Szkolny Antoni Strzęciwilk - przypomniała początki jednostki obecna dyrektor SP 4 Monika Bednarz.

W pierwszych latach swojej działalności szkoła zajmowała 5 sal lekcyjnych, w których uczyło się 223 uczniów. Obecnie 137 uczniów ma do dyspozycji 6 sal, pracownię komputerową, świetlicę szkolną, czy bibliotekę. Pierwszym dyrektorem została Natalia Dudko, a grono pedagogiczne składało się z 10 osób. Dotychczas Szkołę Podstawową Nr 4 ukończyło 772 absolwentów ósmoklasistów oraz 477 absolwentów zreformowanej sześcioletniej szkoły podstawowej.

- Nasi uczniowie osiągali i osiągają bardzo dobre postępy w nauce, z powodzeniem zdawali egzaminy do szkół średnich. Przeciętnie 60% absolwentów, po ukończeniu klasy ósmej wybrało szkołę średnią kończącą się maturą, jako drogę dalszego kształcenia. Zdecydowana większość podjęła i ukończyła studia wyższe - mówiła dalej dyrektor Bednarz, podkreślając równocześnie, że niezwykle ważną częścią działalności placówki jest współpraca z Wioską Dziecięcą, której podopieczni od początku zasilali szeregi uczniów szkoły.

- Nasza współpraca rozwija się doskonale, dlatego nasze dzieci postanowiły przyznać Szkole Podstawowej Nr 4, jako drugiej instytucji, tytuł "Przyjaciela Dzieci" - dodał Ludwik Zboch, dyrektor Wioski Dziecięcej SOS w Biłgoraju.

Podczas piątkowej uroczystości nie zabrakło części artystycznej, przedstawienie przygotowali zarówno obecni uczniowie szkoły, jak i absolwenci. Nie obyło się także bez gratulacji z okazji pięknego jubileuszu.

- W imieniu całego samorządu miasta Biłgoraj chciałbym serdecznie pogratulować tych minionych 40 lat, ale i podziękować całemu gronu pedagogicznemu za ciężką pracę - mówił obecny na uroczystości burmistrz Biłgoraja Janusz Rosłan.

Z powodów zawodowych, w tej ważnej dla szkoły chwili, nie mogli ucznion i nauczycielom towarzyszyć parlamentarzyści z naszego powiatu. Jednak zarówno posłanka Genowefa Tokarska, jak i poseł Piotr Szeliga przesłali listy gratulacyjne.

Na zakończenie uroczystości z okazji 40-tych urodzin Szkoły Podstawowej Nr 4 pokrojono tort. Burmistrz Janusz Rosłan, w związku ze zbliżającym się Dniem Edukacji Narodowej, wręczył także wyróżnienia czterem nauczycielkom.

red.
REKLAMA
Oceń:
7 głosów
40 lat minęło, 4.4286 out of 5 based on 7 ratings
red. dodany
 
Odsłon: 25558
Dodaj zdjęcie

Waszym zdaniem (23)

Podaj login i hasło:
Login:
Hasło:
Skomentuj na forum:
Zarejestruj się
Jesteś już zarejestrowany na bilgorajska.pl? Zaloguj się
Imie lub nazwa:
Treść komentarza:
Przepisz niebieski tekst z obrazka wyżej:
Na forum istnieje możliwość oceny wypowiedzi, można oddawać głosy pozytywne jak i negatywne.
Ostatnio dodane komentarze
PL
f5b-afb
~ Czego bała się Krowiareczka z BRWSA   Zaprosił facet znajomych do restauracji na kolację. Zauważył, że kelner, który prowadzi ich do stolika, ma w kieszeni łyżki. Zastanowił się chwilę, usiedli przy stoliku i wtedy zobaczył, że kelner od ich stolika również ma łyżki w kieszeni. A także inni kelnerzy na sali. Poprosił kelnera bliżej i pyta:
- Po co wam łyżki w kieszeniach?
- Kilka miesięcy temu nasze szefostwo zleciło firmie Artur Andersen zrobienie analizy procesów. I wyszło, że średnio co trzeci klient zrzuca łyżkę ze stołu, przez co trzeba iść do kuchni i przynieść nową. Dzięki temu, że mamy łyżki pod ręką, zaoszczędzamy jednego człowieka na godzinę, a wydajność wzrasta o 70,3%.
Zdziwił się ale wkrótce zobaczył, że każdy kelner ma przy rozporku cienki łańcuszek, którego jeden koniec przyczepiony jest do guzika, a drugi znika wewnątrz spodni. Zaciekawiony zawołał kelnera i pyta:
- Zauważyłem, że każdy z was ma łańcuszek przy rozporku. Po co?
- Nie każdy jest tak spostrzegawczy, jak pan. Ale tak ten łańcuszek zalecił nam Artur Andersen. Wie pan, mam go przyczepionego do... no wie pan! Jak idę do toalety, to rozpinam rozporek i wyciągam łańcuszek, dzięki czemu po oddaniu moczu nie muszę myć rąk i wydajność wzrasta o 30%.
Facet znów był zdziwiony, ale zaraz odkrył nieścisłość:
- Dobrze, rozumiem, że go pan wyjmuje łańcuszkiem, ale jak pan go wkłada z powrotem?
- Nie wiem, jak inni, ale ja łyżką!
No tak teraz wiem czego się obawiała Krowiareczka Ewelinka poza zdemaskowaniem jej wstrętnych oszczerstw w restauracji.
Niniejszy tekst polecam deprawatorce pani Marzenie Kaczorowskiej ,zdeprawowanej i zdemoralizowanej przez nią Krowiareczce Ewelini i jej zmówionym świadkom/oraz wujaszkowi, żeby baczniej przyglądał się łyżeczkom bo ludzie nie głupcy i człapią dziobami /
A.K.
6 listopada 2012
+2
-0
PL
67e-01c
~ do Krowiareczki bo i tak nic nie robi tylko napuszcza   jn.
20 października 2012
+2
-2
PL
67e-01c
~ Do Podatnika ,że ponoć CI nie wchodzi ,ja smaruje i musi   Pamiętnik przedszkolaka
...dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola, chociaż całą drogę musiała mnie ciągnąć. Czy ci dorośli naprawdę nie mogą zrozumieć, że człowiek czasami pragnie odpocząć od tego wrzasku i ciężkiej harówki. Na przykład wczoraj przez cały dzień robiliśmy błoto na podwórku, przez co dzisiaj czułem się wykończony. Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak się ma prawie pięć lat to już się jest poważnym człowiekiem, a starzy traktują mnie ciągle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie znaczy że jestem dziecko! Po prostu czasami nie zdążę dobiec do kibla. No ale dosyć tych narzekań. Nie było ostatecznie tak źle, najpierw z młodym Gałązką rzucaliśmy klockami w dziewczyny. Ten kto trafił w głowę dostawał premię. Wygrałbym, ale te głupie dziewuchy wogóle nie znają się na sporcie: od razu poleciały na skargę do pani. Całe szczęście że zaraz szliśmy na obiad, bo w tym kącie chybabym z nudów umarł. Po obiedzie pani pokazała nam alfabet. No kurewsko ***** sprawa. Można sobie wszystko zapisać i potem nic nie trzeba pamiętać. W praktyce jednak okazało się że wcale nie jest to takie genialne. Pani pokazała nam literę to ją sobie zapisałem, no a skoro zapisałem to mogłem ją zapomnieć, tyle tylko że jak już zapomniałem to nie wiedziałem co zapisałem. Popieprzone to wszystko...
...wczoraj mama znów zawiozła mnie w wózku do przedszkola.Dobra by z niej była baba,tylko ma słabe przyspieszenie pod górke.Młody gałązka się chwali,że jego mama jak się spieszy , to wyprzedza nawet rowerowców.Co tam.Gruby Artur ma jeszcze gorzej.On już musi chodzić do przedszkola piechotą.Gruby Artur jest zresztą całkiem głupi.Przez całe dnie nic nie robi ,tylko zagląda dziewczynom pod sukienki.Naprawdę nie wiem ,co w tym ciekawego.Jak kiedyś zajrzałem cioci Basi to zobaczyłem tylko majtki.,a pod nie już nie zaglądałem.Zresztą jak kiedyś wujek Boguś próbował zajrzeć to dostał od cioci po pysku.Tata mówi że jak się ludzie biją to zawsze chodzi o pieniądze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela . No dobra , muszę kończyć bo idzie pani,żeby zabrać mnie z kąta...
...i znowu siedzę w przedszkolu jak ten palant, a za oknem śliczna pogoda. Już bym tak nie narzekał, żeby chociaż pani pozwoliła nam na 5 minut wyjść, ale NIE!!! Na podwórku jest błoto i się utaplamy. Mnie się do tej pory zdawało że to zaleta. Mieszać błoto mogę godzinami, chyba politykiem zostanę bo ostatnio słyszałem jak ktoś mówil że cała ta polityka to niezłe błoto. Politykiem to bym chciał zostać jeszcze z jednego powodu. Mama mówiła, że oni cały dzień nic nie robią tylko pierdzą w stołek, a mają z tego kupę forsy. Jako że ostatnio moje kieszonkowe uległo nadspodziewanemu zamrożeniu z okazji wylania do kibla mamy perfum żeby z butelki zrobić psiukawkę, postanowiłem z chłopakami trochę podreperować swój budżet. Młody Gałązka przyniósł stołek, Gruby Artur i ja objedliśmy się fasolówy i umówiliśmy się u Grzesia Klapidupy. Pierdzieliśmy w ten stołek cały dzień, a jedyne cośmy zarobili, to Gruby Artur w tyłek od swojej mamy bo tak się nadął że walnął bąka z kleksem. Forsy też żadnej nie dostaliśmy, tylko Grzesio przez tydzień musiał wietrzyć pokój bo się tam wejść nie dało. To chyba jednak tylko politycy tak potrafią. My mamy jeszcze za mało wprawy. Swoją drogą to w tym sejmie musi być niezły smród, jak tyle polityków w jednym miejscu. Zresztą co jakiś czas słychać że jest jakaś śmierdząca sprawa i że rozszedł się smród. Sie chłopaki poświęcają.... No dobra, dość tego leżakowania, trzeba się trochę pobawić...
Życie młodego człowieka jest naprawdę ciężkie. Zawsze można dostać w tyłek, nawet jak się jest niewinnym. Inna sprawa że trochę winny byłem, ale to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Było to tak: tata był w pracy a mama wyszła gdzieś po zakupy. Przyszedł do mnie młody Gałązka, Gruby Artur i Maniek zwany Letkim (zupełnie nie wiem dlaczego). Bawiliśmy się w kuchni w faraona, i mieliśmy zrobić mumię. Nikt nie chciał się zgłosić więc wybraliśmy na mumię Mańka. Maniek nie protestował, bo on jeszcze nie bardzo umie mówić. Owijaliśmy go taśmą samoprzylepną, aż tu nagle, gdy już byliśmy w połowie Maniek zaczął się drzeć \"mamatijakupaja\". Mówił to zawsze wtedy kiedy chciał kupę, no to go zaczęliśmy rozwijać. Tyle że ta taśma jakoś nie bardzo chciała go puścić. Gałązka wymyślił, że skoro nie możemy uwolnić go całego to chociaż rozkleimy mu spodnie i zaniesiemy do kibla żeby zrobił swoje. Tyle, że jak już zdjąłem Mańkowi gacie to on nagle zaczął. Nie zdążylibyśmy go donieść do kibla więc wstawiliśmy go do zlewu. Ja złapałem za szklankę i podstawiłem ją przed niego żeby nie zasikał mamie garnków a Gruby Artur łapał klocki. No i pech chciał, że jeden mu wypadł i wleciał wprost do grochówki która stała na kuchni. Próbowaliśmy go wyłowić sitkiem do herbaty, ale się nie udało, chyba sie rozpuścił. Myślałem że to będzie najgorsze, ale nie, tata zjadł i nawet się nie skrzywił. Wkurzył się o co innego: Artur po wszystkim wytarł ręce w ścierkę. Nie wiedziałem co z nią zrobić więc wrzuciłem ją do kibla i spuściłem wodę. W tym momencie sedes zamienił się w wulkan. Chciałem go trochę przetkać, najpierw ręką, potem szczoteczką do zębów mamy, ale nic nie pomogło. No to nawrzucaliśmy tam papieru żeby nie było widać ścierki i wróciliśmy do kuchni pełni nadziei że tata i mama nic nie zauważą. Niestety, cud się nie zdarzył. Następnym razem zacznę od pochowania mamie i tacie wszystkich pasków do spodni...
Dziś od samego rana postanowiłem być dobrym człowiekiem. Chciałem zrobić coś dla ludzkości. Jako że najbliższa ludzkość to moja mama i tata, postanowiłem im zrobić śniadanie. Kroić chleba jeszcze nie umiem, do patelni nie dosięgam, ale coś jednak zrobić trzeba. Pogrzebałem w szafkach i znalazłem kisiel malinowy. Nie bardzo wiedziałem jak się to robi więc poleciałem do młodego Gałązki, bo ten kujon już się trochę nauczył czytać i mógł przeczytać instrukcję. Okazało się że wystarczy do kubka wsypać trzy czubate łyżki cukru i to co jest w torebce, a potem zalać wrzącą wodą. Z wodą bym sobie poradził, ale przekopałem cały dom i okazało się że nigdzie nie ma ani jednej czubatej łyżki. Inna sprawa że ja nawet nie wiem jak taka czubata łyżka wygląda, więc dałem sobie spokój. Swoją dobroć przeniosłem na obiad. Chciałem trochę pomóc mamie. Mama powiedziała że na obiad będą ryby i mogę jej pomagać obtaczać te ryby w mące. Wszystko szło super dopóki nie wrócił z pracy tata. Strasznie się gdzieś spieszył i powiedział że jeść nie będzie. To po to ja się tak dla tej ludzkości męczę? Ze złości aż mi łzy napłynęły do oczu i zakręciło mnie w nosie. Tata właśnie podszedł w swoim nowym garniturze żeby pożegnać się z mamą, a ja w tym momencie kichnąłem: prosto w talerz z mąką! Chyba pobiłem rekord szybkości w zamykaniu się w łazience, bo tato ostatnio to coś nerwowy, a jak się zdenerwuje to bardzo szybko biega. No cóż, nie opłaca się poświęcać, nikt tego nie ceni...
Chyba muszę zmienić swój stosunek do Grubego Artura. Okazał się bardzo mądrym człowiekiem. Zaczęło się od tego jak młodemu Gałązce zaklinowało się ..... w tyłku. Siedział w kiblu z pół godziny i gdyby mu mama nie pomogła widelcem to chyba by tam siedział do śmierci. No właśnie, teraz już wiem jak wygląda usrana śmierć o której tyle się słyszy od dorosłych. Tak mi się wydaje że to musi być straszna choroba i dużo ludzi na nią zapada. Kiedyś jak mi się udało spinaczem otworzyć taty biurko to nawet widziałem kasetę na której chyba były sfilmowane przypadki tej choroby, bo na okładce były jakieś panie z tak porozciąganymi otworami w tyłkach, że to co Gałązka zrobił to był mały pikuś w porównaniu z tym co one musiały przejść. Nawet pamiętam nazwę łacińską tej choroby, bo była nadrukowana na kasecie: Anale Perwersjum czy jakoś tak. Co jeszcze zauważyłem na tej kasecie to to, że tym paniom poodpadały siurki. Jak powiedziałem o tym Gałązce to się trochę przestraszył, ale kolektywnie sprawdziliśmy czy jemu to grozi i okazało się że jemu trzyma się dosyć mocno. W każdym razie mieliśmy go co tydzień kontrolować. To była tajemnica, ale w jakiś sposób dowiedział się o tym Gruby Artur. Zaczął się z nas śmiać świnia jedna, i powiedział że dziewczyny bez siurków się RODZĄ!!! Zaczęliśmy mu tłumaczyć że jest głupi, bo jakby miały wtedy sikać, ale potem przypomniałem sobie że i Baśka Smalec i Jolka z jednym zębem i nawet ta ruda Mariola jak sikają do piaskownicy to kucają. Kurde frans, faktycznie z nimi coś jest nie tak. Poszliśmy z młodym Gałązką do Baśki Smalec i kategorycznie zażądaliśmy żeby pokazała nam siurka. Faktycznie, zamiast niego miała tylko jakąś szparkę. No proszę, człowiek całe życie się uczy, a głupi umiera...
Dzis dowiedziaiłem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy. A wszystko przez Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od początku. Dziś po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi opowiadać co mu się przytrafiło. Bawił się z chłopakami w chowanego i w nagłym przypływie geniuszu schował sie do skrzynki na piasek przed klatką, wtedy zobaczył przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech panów w dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać. Grzesio przez nich przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje, bo dowiedział się bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych przekleństw. Opowiedział mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała. Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao tylko nie każdemu daje. Być może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go dopytywałem to przysięgał że tak właśnie powiedzieli. A faceci byli na pewno bardzo mądrzy bo byli całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś wychodzą włosy to musi być bardzo mądry. Interesowało mnie to dlatego że strasznie lubię kakao, więc jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to by było fajnie. Tyle że najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery. Myślałem, myślałem, aż w końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego Artura. On z wszystkich chłopaków najlepiej zna się na kobietach. Gruby Artur powiedział mi, że jak chcę coś od dziewczyny to muszę być kurtularny i powiedzieć jej jakiś kontplement. Nie bardzo wiedziałem co to znaczy więc Arturo wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze mówić że coś mają ładne. Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby Artur to fachowiec; to on pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają siurków. Pamiętając o wskazówkach przystąpiłem do działania. Akurat w pobliżu nie było żadnej innej dziewczyny jak tylko siostra młodego Gałązki. Wprawdzie jest już stara bo kończy gimnazjum, ale kiedy była młoda to była z niej całkiem niezła laska, widziałem ją na zdjęciach. Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem do niej. Pamiętając nauki Grubego Artura powiedziałem, że słyszałem że ma ładne kakao i czy mogłaby mnie poczęstować. No i klops, nie podzieliła się, franca jedna. Jeszcze mnie tak zwymyślała, że gdybym to powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym dobranocki. No i na koniec powiedziała że jestem zboczony: to już mnie trochę ubodło! Jak poszedłem z reklamacjami do Artura, to on stwierdził że miała rację, przecież kakao jest mdłe, jest na nim korzuch no i wogóle jest do kitu. Wtedy sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto lubiłby kakao. No i masz. Faktycznie jestem zboczony. Słyszałem że to można leczyć, tylko nie wiem gdzie. Postanowiłem porozmawiać z tatą: w końcu jest lekarzem i powinien wiedzieć takie rzeczy. Tyle, że jak spytałem go gdzie mogę się wyleczyć ze zboczenia, to najpierw zrobił oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadził na stole i zaczął opowiadać jakieś koszmarne bzdety o pszczółkach i kwiatkach, o tym że jak się ludzie całują to się kochają i odwrotnie i tym podobne świństwa których aż się słuchać nie dało. Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej zboczony niż ja, a skoro on się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie, jeszcze leczy innych, to i ja nie muszę się martwić. Chociaż, jeśli to dziedziczne, a tata o tym nie wie to może muszę go uświadomić? Nie wiem, muszę to sobie jeszcze przemyśleć...
...jak to na wojence ładnie gdy przedszkolak w dziurę wpadnie. Tak sobie dziś śpiewałem cały dzień bo dzisiaj bawiliśmy się w wojnę. Zebrała się cała paczka: ja, młody Gałązka, Grzesiu Klapidupa, Gruby Artur, Letki Maniek i na dokładkę parę dziewczyn. Podzieliliśmy się sprawiedliwie na dwie drużyny tzn. chłopaki kontra dziewczyny plus Letki Maniek i przystąpiliśmy do działań zaczepno obronnych. Naszą kwaterę ulokowaliśmy w garażu Grubego Artura i na początek się okopaliśmy. Okop nie był głęboki, ale w kucki można było tam się nieźle bronić. Potem przygotowaliśmy amunicję: Gruby Artur proponował kamienie, ale doszedłem do wniosku że konwencje międzynarodowe nie dopuszczają tego typu amunicji do wojen podwórkowych, więc stanęło na kulkach z błota. Następnie przygotowaliśmy broń osłonową, czyli wiaderka z suchym piachem i czekaliśmy na nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel jak to nieprzyjaciel zjawił się niespodzianie i wcale nie w przyjacielskich zamiarach: mianowicie przyleciał tata Grubego Artura i zaczął wrzeszczeć że mamy natychmiast zasypać nasz okop, bo on nie będzie mógł wyjechać z garażu. Nie zdążyliśmy mu wytłumaczyć że wojna wymaga poświęceń bo w biegu ciężko się mówi i można sobie język przyciąć. Całe szczęście że tata Artura jest trzy razy grubszy niź Artur, więc nas nie dogonił. Tym razem okopaliśmy się w piaskownicy. Na atak nieprzyjaciela nie trzeba było długo czekać, dziewczyny wyskoczyły z wrzaskiem z pobliskich krzaków i zaczęły nas obrzucać grudkami ziemi. Pierwszy atak odparliśmy bez problemów, ale okazało się że nasze kulki błota wyschły i ciężko je rzucać rękami; potrzebowaliśmy jakiejś wyrzutni. Gruby Artur wpadł na pomysł i za chwilę przybiegł z biustonoszem swojej mamy. W tym momencie nasze szanse wzrosły niepomiernie, bo mama Artura ma taki kaliber że można strzelać nawet arbuzami. Oddział Letkiego Mańka doszedł do wniosku że frontalnym atakiem nic nie wskóra i zaczął uciekać się do podstępów. Broniliśmy się dzielnie dopóki do naszych okopów nie wpadły skarpetki taty Letkiego Mańka. Wtedy wysłaliśmy lampamentariusza w osobie Grzesia Klapidupy żeby podpisać pakt o zakazie używania broni chemicznej. Przy okazji podpisał też pakt o zakazie używania broni biologicznej (dziewczyny miały cały słoik mrówek) jak i atomowej (Baśka Smalec wyciągnęła ze śmietnika pieluchy swojej młodszej siostry). Grzesio podpisałby pewnie jeszcze parę paktów bo jako jedyny z nas umie coś napisać, ale niestety wichry dziejowe w osobie mojej mamy zadecydowały inaczej tzn. zawołały mnie na obiad. Na wojnie to się ma apetyt...
...kto by pomyślał że w przedszkolu można się dowiedzieć czegoś ciekawego!?! Dziś nasza pani przyprowadziła jakiegoś pana który zaczął nam opowiadać o nauce. Wprawdzie dużo nie skorzystałem, ale między jednym a drugim staniem w kącie usłyszałem że nauka ma męczenników. I to że oni są bardzo sławni i wszyscy o nich mówią z szacunkiem i za to że się tak męczą dla tej nauki to potem wszyscy są im wdzięczni. Jak tak patrzę na swojego brata to on też jest męczennik, bo tak się codziennie męczy nad lekcjami, ale niedoczekanie jego żebym zaczął o nim mówić z szacunkiem. Podzieliłem się swoimi przemyśleniami z tatą, a on mi wytłumaczył że to nie do końca tak. Męczennik to taki który cierpi za pokazywanie swojej wiedzy. No to też mam kandydata. Kiedyś Grzesiu Klapidupa chciał pokazać że już umie pisać, więc napisał mazakiem na szafie ***** męczennikiem okazał się chwilę potem, bo mazak okazał się niezmywalny. Niestety znowu coś źle zrozumiałem bo mama omal nie padła na zawał ze śmiechu jak usłyszała że mówię do Grzesia \"pros pana Klapidupy\". Okazało się że męczennikiem można też zostać kiedy poświęca się swoje zdrowie lub życie dla eksperymentu. No to zaraz przypomniało mi się jak młody Gałązka poświęcił się dla dla sprawdzenia czy kotu jest przyjemnie na karuzeli. Jego poświęcenie się polegało na tym, że dostał od ojca pasem kiedy ten wszedł do kuchni i zobaczył kota w mikrofalówce. Ale kot był wniebowzięty bo jeszcze przez jakiś czas miałczał i skakał z radości jak głupi. W każdym razie eksperyment się powiódł. Tyle że tata mówi że to też nie wystarczyło żeby zostać męczennikiem. Kurde frans, czy wszystko co ci dorośli robią i mówią musi być takie skomplikowane. Mam nadzieję nie dorosnę zbyt szybko...
,Ale numer! W zyciu nie myślałem że w przedszkolu może być tak ciekawie! Ale po kolei. Dziś jak tylko mama przyciągnęła mnie do przedszkola, pani ogłosiła że zabiera nas na wycieczkę. I to żeby było jeszcze straszniej ta wycieczka miała być na wieś do jakiegoś gospodarstwa, żebyśmy sobie pooglądali jak wyglądają żywe zwierzęta. To już nie można było iść do zoo? Tam jest znacznie bezpieczniej bo te zwierzaki stoją w klatkach, a nie łażą po łące bez żadnego nadzoru. No ale skoro to pani decyzja to trudno. Wsiedliśmy do pociągu i po godzinie byliśmy na miejscu. No kto by się spodziewał że ta wieś jest aż tak daleko za miastem. No ale do rzeczy. My ustawiliśmy się w parach na łące a pani poleciała porozmawiać z szefem tego całego bałaganu który nazywał się pan Rolnik. Na odchodne powiedziała że możemy podejść pooglądać sobie krówki. Podeszliśmy, i zamarliśmy z przerażenia - tam nie było ani jednej krowy, same byki, a co gorsza prawie każdy z nas miał na sobie coś czerwonego. Szybko zaczęliśmy zdejmować wszystkie czerwone rzeczy: skarpetki, koszulki i tak dalej. W końcu co niektórzy nie bardzo już mieli co zdjąć, bo okazało się że Baśka Smalec wszystko ma czerwone, łącznie z majtkami. Był jeszcze jeden problem z Grubym Arturem, bo jemu było gorąco, a jak jest mu gorąco to ma całą czerwoną gębę. Na szczęście Grzesio znalazł jakiś kubełek który założyliśmy Arturowi na głowę i poczuliśmy się trochę bezpieczniej. Po chwili wróciła pani i oczywiście zaczęła wrzeszczeć że mamy się ubierać z powrotem. Po naszych gorących protestach wyszło na jaw, że nie tylko byki mają rogi, krowy też. Trochę się uspokoiliśmy, ale dla pewności puściliśmy Kaśkę przodem, a Grubego Artura nie czyściliśmy zbyt mocno (ten kubełek był po węglu). Mimo wszystko te krowy tak się dziwnie na nas spod byka patrzyły. Po tej przygodzie przeszliśmy sobie do mieszkania z krowami które nazywało się obora. Tam dowiedzieliśmy się mnóstwa pożytecznych rzeczy: po pierwsze, że krowa nie daje mleka jak się ją pompuje za ogon, po drugie że to co wtedy ta krowa daje to wcale nie jest mleko, po trzecie, że tego co ta krowa wtedy daje nie powinno się pić bo się potem strasznie nieprzyjemnie odbija, i po czwarte że jak już krowa skończy dawać to coś to trzeba się szybko odsunąć i nie zaglądać pod ogon bo się będzie, jak Gruby Artur, cały dzień śmierdziało krowią kupą. Przy okazji dowiedzieliśmy się że świnie jedzą wszystko, łącznie z moim workiem na kapcie, i że krowy na łące zostawiają miny poślizgowe (Mariolka nawet na jedną trafiła). Dowiedzielibyśmy się pewnie znacznie więcej, ale najpierw pani zabroniła nam szukać gdzie w kurze siedzą jajka, a potem przyleciała pani Rolnikowa i zaczęła krzyczeć że ją w oborze jakieś demony atakują. Na szczęście nie były to demony, tylko Letki Maniek wlazł w bańkę po mleku i krzyczał że nie może się wydostać, a że pani Rolnikowa nie zna tego narzecza to myślała że to diabeł. Trzeba było zabrać bańkę z Mańkiem do warsztatu mechanicznego, żeby ją porozcinali, a my wrociliśmy do przedszkola. Jednak na wsi nie jest tak strasznie. Nikt nie zginął.
...jak ciężko człowiekowi w wieku przedszkolnym rozwijać swój talent. Wczoraj naprzykład wymyśliliśmy że założymy zespół. Jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy kto na czym będzie grał, ale to ustali się później. Największy problem był z nazwą. Za żadne skarby świata nic nie przychodziło nam do głowy. W końcu Grzesiu Klapidupa stwierdził że pamiętał jakąś fajną nazwę, ale właśnie uciekła mu z głowy. Domyśliliśmy się że daleko uciec nie mogła, więc powiesiliśmy Grzesia za nogi na wieszaku żeby mu wróciła. Niestety natychmiast zalał go taki tłok uciekniętych wcześniej myśli, że aż poszła mu krew z nosa. Kiedy już wróciła mu przytomność powiedział że sobie przypomniał: mieliśmy się nazwać NECROCANIBALISTIC VOMITORIUM *). Nazwa była bardzo fajna, ale okazało się że Grześ przeczytał ją w jakimś komiksie, i że taki zespół już był. No to klapa, wymyślamy coś innego. Ja wymyśliłem KARTOFEL BOFEL ale chłopaki powiedzieli że to głupia nazwa. W końcu pomogła nam siostra Gałązki: od tej pory naszą oficjalną nazwą było FAT ARTURUM AND LIGHT MANIECK. Zupełnie nie wiem co to znaczy, bo to po jakiemuś murzyńsku, ale bardzo fajnie brzmi. Potem zaczęliśmy przydzielać sobie instrumenty. Gruby Artur wziął perkusję, ja cymbałki, Gałązka gitarę swojej siostry a Letkiego Mańka daliśmy na wokal, bo jak śpiewał to brzmiało to mniej więcej tak jak te zagraniczne zespoły. Natychmiast zaczęliśmy nagrywać kasetę demo i pewnie nasza piosenka pod tytułem \"zjedz swojego jeża\" stałaby się przebojem, ale przyleciała sąsiadka i zaczęła opierniczać mamę że u nas jest taki hałas że jej mąż nie słyszy własnej wiertarki. No to mama zabrała nam perkusję, magnetofon i jeszcze nas ochrzaniła za pogięte garnki bo Artur strasznie mocno uderzał. Ciekaw jestem co powie siostra Gałązki jak zobaczy że została jej tylko jedna struna w gitarze. I miej tu człowieku talent...
Ale jaja, niech ja skonam! Gruby Artur się zakochał. I to w kim, w tej rudej Marioli! Muszę przyznać że na początku to mieliśmy z niego niezłą nabitkę, ale później zaczęliśmy chłopakowi współczuć, chodził smętny, nie bawił się, nie mieszał z nami błota, no po prostu cień człowieka (dosyć duży cień zresztą). W końcu postanowiliśmy chłopakowi pomóc! Najpierw staraliśmy się go uzdrowić: tłumaczyliśmy jak komu dobremu, że dziewczyny są głupie, nie umieją się bawić a co gorsza jak się takiej spodobasz to bedziesz się musiał z nią ożenić i całować, normalnie ohyda. A do tego jeszcze dziewczyny są takie że chcą mieć dzieci. Ale Artur powiedział że ożenić się może, całować się nie zamierza, bo to facet rządzi w domu, a do roli rodzica jest już gotowy. No trudno jego problem. No to zaczęliśmy myśleć co zrobić żeby Mariola chociaż na niego popatrzyła. A jak na złość to jej chyba okulary bardzo zmętniały bo patrzyła i rozmawiała ze wszystkimi, tylko nie z Arturem chociaż to zawsze jego najbardziej widać. Zamontowaliśmy mu nawet żarówkę na czapce, ale to nic nie pomogło, Mariola zawsze patrzyła się w inną stronę. Jak już zawiodły wszystkie sposoby, to poszliśmy po poradę do starszych. Najpierw siostra młodego Gałązki tłumaczyła nam że jak chce się poderwać dziewczynę to trzeba być Romanem Tycznym, kupować kwiatki i chodzić do kina. Do kina to Artur jeszcze by poszedł, ale kupować kwiatki? Jakby na klombach mało tego sadzili. A już zmiana nazwiska i imienia zupełnie nie wchodzi w grę. No cóż, tym razem poszliśmy do dużego Freda żeby nam coś poradził. On powiedział że po primo trza mieć gadkie, po sekundo fulkasy, a po tercjo to trza sie myć bo jak spod napleta jedzie to żadna laska pały nie wymlaska. Zupełnie nie wiedzieliśmy co to znaczy, ale na wszelki wypadek umyliśmy Artura bardzo dokładnie. Potem mieliśmy problem z gadką, bo Artur jakoś dziwnie się przy Marioli zapowietrzał, więc wymyśliliśmy że weźmiemy Grzesia, zapakujemy do torby i to on będzie mówił a Gruby Artur tylko ruszał ustami, a w tej torbie niby będą te fulkasy. Potem daliśmy mu swoje kieszonkowe żeby mógł iść do kina i pomogliśmy zanieść torbę z Grzesiem pod drzwi Marioli. Zadzwoniliśmy i szybko uciekliśmy. Potem się okazało, że Artur przeżarł całą naszą kasę na lodach i się od tego rozchorował, a Mariola nie wiedzieć czemu lata teraz cały czas za Grzesiem Klapidupą i biedny Grzesio boi się wyjść z domu. Ach ta miłość to niebezpieczna rzecz...
--------------------
20 października 2012
+3
-2
PL
8a6-47b
~ skarpetki /znalezione w necie/ a jaki jest stosunek kumpla do córek kolegi /ale też pokazujeże nie tylko kobiety potrafią kłamać przewrotnie.   Dwóch facetów. Wieloletni przyjaciele od dzieciństwa. Jednak jeden z nich niestety jest częściowo sparaliżowany, potrzebuje trochę pomocy w codziennym życiu. Pewnego dnia siedzą u niego na werandzie, sparaliżowany mówi: - Wiesz, co, mam pytanie - czy naprawdę jesteś moim przyjacielem? - No jasne stary, znamy się od dziecka, wiesz, ze zrobiłbym dla ciebie wszystko! - Wiem, mój przyjacielu, wiem. Miałbym wiec do ciebie małą prośbę czy przyniósłbyś mi z piętra skarpetki? Robi się trochę chłodno, a jak wiesz, ja nie jestem w stanie tego zrobić. - Stary, w ogóle nie ma o czym mówić. Skoczyłbym dla ciebie w ogień. - Dziękuje ci mój przyjacielu. Facet idzie na piętro, otwiera drzwi do pokoju, wchodzi i staje oniemiały. Przed oczami rozpościera mu się cudowny widok - dwie córki jego przyjaciela, młode, piękne jak marzenie, ubrane jedynie w bieliznę. Facet nie może oderwać wzroku, targają nim wyrzuty sumienia - w końcu to córki jego najlepszego przyjaciela, jednak w końcu poddaje się instynktom i mówi: - Wasz ojciec przysłał mnie, żebym się z wami przespał. - Niemożliwe! - mówi jedna. - Nieprawdopodobne! - mówi druga. - No cóż, jeśli mi nie wierzycie, zaraz wam udowodnię. Facet podchodzi do okna, otwiera je i krzyczy... - Obie? - Tak, tak, obie! Dzięki, stary.
-
-
Niniejszy tekst dedykuję Ewelinci z Biszczy przewrotnej kłamczusze przywódczyni oszczerców,złodziejka przyjaciół ,mistrzyni robienia z ludzi muru nie do przebicia się prawdzie itd .Swoją drogą co jeszcze uskuteczniła naroiła w chorych umysłach współznajomych na mnie ?
A<K.
14 października 2012
+4
-2
PL
ac6-0a2
~ Do poprzednika Podatnika   Panie Podatnik ,kobieta JEST JAK GOŁĄB POCZTOWY !!! albo inne zwierzątko trzymające się chałupy.A chłop nadmiernie doglądający kobiety to mi wygląda na takiego co ma syndrom Otella !!!!/powinien się leczyć a nie np komórkę przeglądać i zawłaszczać kobietę albo vive versa męczenniczki /
Ja to jestem prostym facetem ,kłamie mnie jakaś to sprawdzam sobie ,jak się pogrąża w kłamstwach to choćby była piękniejsza jak Klaudia Schiffer to bym ją zostawił,olał doszczętnie i wziął sobie młodszy rocznik .Zbędnie nie mam i nie będę się nikomu tłumaczył,na ten luksus stać tylko osoby niekłamiące czyli mnie. Jak się chce gryźć ,dochodzić sobie w swoim mniemaniu prawdy to niech sobie dochodzi,droga zawsze wolna i otworem stoi !!! nigdy do niczego nikogo nie zmuszałem ani żadnej zakłamanej... tym bardziej.Panie podatnik są takie szurnięte że jak dorwą kartkę lub komórkę a w nim,na niej zapisane imię kobiece i nr telefonu to potrafią zadzwonić i takie wiąchę rzucić i zezwać klientkę od k...w klientkę, że uszy bolą . Mnie by taka wykroiła taki numer raz to pogonił bym ją i von !!! prymitywa nie będzie w moim domu !!!ani życiu ani jedna wariatka .
Ale nauczyłem się jak rozpoznawać ludzkie zakłamanie i otwarcie żądam konkretów a nie to VON ode mnie i biada jak się o sobie później dowiem a szczególnie od tych co mieli okazję się mnie pytać !!! Po ^ latach dowiedziałem się o sobie, że ja byłem wz bardzo wielki szokiem o sobie w tonie nie znoszącym sprzeciwu, że ja byłem wg nich oszczercą !!!!a to totalna nie prawda. Dziś bardzo żałuję bo ośmiu osobom jak by mi to otwarcie wtedy powiedzieli to powinienem trzem co najmniej wtedy zasadzić kopy a dwom dać w ryja zanim by mnie następni powstrzymali wstręciuchy co brali udział w tej kłamliwej zmowie !!!!
Ale jak bym im nawet potencjalnie teoretycznie wtedy obił te wstrętne oszczercze ryje to i tak prymitywy mieli by wodę na młyn, że ja jakiś agresor wedle oszczerców sam się potwierdził- jakiś wydumany w ich nasranych mózgach. Otumanione sprowadzą Cię do swojego poziomu a potem pokonają kijem uszykowanym na psa !!!! a nie na tego-tych co wrobili mnie w rzucanie oszczerstw wśród wspólnych znajomych./aż strach pomyśleć co by było jak by jakiś kryminalista się dowiedział i noża w brzuch mi wsadził na ulicy i poszedł sobie dalej/a w kryminale wytatuował sobie pułkownika na pagonach/ bo takie teksty na mnie chodziły, że ja wstrętny gwałciciel ,seksualny molestator 12 letniej dziewczynki i cholera wie co jeszcze bo ludzkie zakłamane bydlaki Ci nie powiedzą tylko myślą, że wszystko wiesz !!!! Ja wam jeszcze odkryje gdzie raki zimują zakłamane bydlaki !!! Dlatego pisze publicznie bo ponoć miałem upubliczniać a że nieupubliczniałem a zostałem ukarany za to w moim środowisku to teraz ja będę upokarzał te kłamliwe świnie w zmowie i upublicznim!!!! Wielki Bracie robiący naciski na Sędziny drżyj !!! korumpuj dalej albo się ukórz bo ja się nie cofnę !!!!aż nie dostane swego .I bynajmniej nie chodzi mi o tę kłamliwą Krowiarke ,ją mam gdzieś ,jak się na niej pozna to ją wykopsa.
Ponad 6 lat się prosiłem o prawdę i pojednanie ,prywatnie ,poufnie. Ja nie pozwolę nikomu szargać mojej świętości ani mojego majestatu !!! nawet ze znamionami skorumpowania sędzinie !!!! tym bardziej !!!
I co , mam zdradzić nazwisko Wielkiego Korumpatora-Deprawatora deprawującej ? i osób zdeprawowanych. Po tym co widziałem i słyszałem czuję się zdeprawowany i myślę,że z tego powodu powinienem pisać pozew do Strasburga ? G... Was czytających to obchodzi ale zapewniam Was film by był w tego,że hej bo książka się wspaniale już pisze.
A.K .
Buziaczki dla tych którym ukatowałem ucho .
13 października 2012
+5
-4
PL
b0a-369
~ do n/w wpisu "ciekawskiego" - Podatnik   Dawno temu wymyśliłem taka maksymę życiową: "WYGLĄD ŻONY JEST ŚWIADECTWEM STOSUNKU DO NIEJ MĘŻA". Zatem, skoro kobieta dobrze wygląda i nie ma tzw. niedowagi, to świadczy m.in. o tym, że ma męża pantoflarza, który jest dobrym kucharzem i kamerdynerem w domu, nie wyjeżdża w delegacje oraz ma zawsze żonę w zasięgu wzroku (pilnuje jak źrenicy w oku)...i chyba tak jest w tym przypadku...
13 października 2012
+3
-4
PL
ac7-c75
~ ciekawy   A gdzie jest mąż pani dyrektor?czy przypadkiem nie na Ukrainie?
13 października 2012
+3
-3
PL
b0a-369
~ cd. Podatnik   cd. Zdjęcia były by "dobre" gdyby na nich była cała WŁADZA powiatowo - miejska łącznie z BACAMI ...
13 października 2012
+3
-4
PL
b0a-369
~ do poniższego wpisu - Podatnik   Za PIANKĘ trzeba dobrze płacić...
13 października 2012
+3
-4
PL
307-c01
~ dobra fotogaleria   w ogóle tu jest kilka bardzo dobrych zdjęć, na przykład 52 zdjęcie, na którym jest burmistrz, czy 54 z panią dyrektor, albo 13 z dwoma dziewczynkami - cudne:)
13 października 2012
+2
-2
PL
18e-358
~ Nieśmiały_Zenek   a gdzie ksiądz z pianką na kolanie ?
13 października 2012
+3
-4
PL
061-097
~ dota   A Pani Dyrektor wygląda bardzo ładnie i ma bardzo fajną, naturalną fotkę. Tę z kwiatami.
13 października 2012
+3
-3
PL
061-097
~ dota   Dlaczego ktoś usuną mój poprzedni wpis?
Powtórzę. Pani w niebieskim na każdym zdjęciu pręży się, napina i gapi się w obiektyw. Czy uraziłam czyjeś uczucia? To widać na fotkach.
13 października 2012
+4
-3
PL
cb7-106
~ Rodzic   Przeglądając te zdjęcia widzę wielu radnych od Rosłana i od Dechnika tj. z Fundacji XXI. Nie zapomnimy wam, że przed rokiem chcieliście nam zamknąć tę szkołę.
13 października 2012
+2
-1
PL
679-ea4
~ :)   szeligi nie było bo obiadu darmowego nie bylo!wiadomo!
12 października 2012
+3
-4
PL
b9e-1b1
~ logan   cos mi tu nie gra.Szkola zalozona w 1972 r. a wiec pierwsi absolwenci w 1980 r. Przez 32 lata tylko 1200 absolwentow,co daje 40 rocznie.Toc to niewiele wiecej niz jedna klasa rocznie.Albo to mala szkolka albo reszta do tej pory repetuje...
12 października 2012
+4
-2
PL
ac1-93c
~ mieszkaniec   40 lat mineło i wystarczy. Chyba że za dotknieciem magicznej różki (lub "inne" różki) rozmnożą sie dzieci i w szkole oprócz nauczycieli bedą również uczniowie
12 października 2012
+4
-2
PL
1b0-9ea
~ Dota   Też tak myślę. Na przełomie stycznia/lutego na pewno temat zamknięcia tej szkoły powróci jak bumerang.
12 października 2012
+5
-2
PL
3ff-195
~ aGA   teraz rosłan taki miły a jeszcze nie dawno nic nie robił tylko walczyli rodzice o szkdłe, ale coś czuje ze 4 nie za długo będzie otwarta jak tokarska i szeliga nie przyjechali i sobie olali ta szkołę na przemysłowej potrafili przyjechać a tokarski potrafił nawet wreczyc czek ,szkoda mi i przykro ze jest taka nie sprawiedliwość
12 października 2012
+1
-4
PL
e1a-362
~ Podatniku   Podatniku , już Ci to kiedyś mówiłem .
Mógłbys sie pod kazdym tematem nie wcinać ? Czy nie możesz zrozumiec że niejest to normalne ??
12 października 2012
+7
-3
PL
213-309
~ yyy-x   To nie są komentarze tylko durnot,a "podatnik"jest jawnie etatowym bajdugą.- bo na każdy temat coś popapla.Prawda_
12 października 2012
+5
-2
PL
baa-630
~ xxl   A te panie to pracują tam od momentu założenia szkoły? Bo jakoś tak wyglądają jakby tam były od zawsze!
A ta pani to chyba lubi niebieski kolor,bo wczoraj była też na niebiesko i posypała się masa komentarzy.
A ile pudru ta pani nałożyła na twarz to nikt nie widzi?
12 października 2012
+1
-8
PL
b0a-369
~ Podatnik   Gratulacje dla wszystkich nauczycieli i pracowników SP Nr 4 i życzenia, aby w okresie niżu demograficznego i pogłębiającego się kryzysu gospodarczego - w/w szkołę nie spotkała redukcja zatrudnienia.
12 października 2012
+5
-10
Zgodnie z ustawą o świadczeniu usług droga elektroniczna art 14 i 15 (Podmiot, który świadczy usługi określone w art. 12-14, nie jest obowiązany do sprawdzania przekazywanych, przechowywanych lub udostępnianych przez niego danych) wydawca portalu bilgorajska.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników Forum. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.
Przy komentarzu niezarejestrowanego użytkownika będzie widoczny jego ZAKODOWANY adres IP. Zaloguj/Zarejestruj się.
reklama
REKLAMA
REKLAMA

Najpopularniejsze

REKLAMA
Gazetka Lidl - Zobacz aktualne promocje i nowe gazetki na stronie Moja Gazetka
REKLAMA
14 grudnia 2024 Biłgoraj
Biłgorajski Weekend Cudów - Szlachetna Paczka na finiszu
W dniach 13 i 14 grudnia w Biłgoraju odbywa się finał Szlachetnej Paczki - znanej inicjatywy społecznej, która łączy darczyńców z potrzebującymi rodzinami. Tegoroczny sztab lokalny działa w Biłgorajskim Centrum Kultury.
w czwartek, godzina 14:32 Dąbrowica
Spłonął kompleks budynków. Trwa szacowanie strat
w czwartek, godzina 12:24 Biłgoraj
Biłgorajskie przedsiębiorstwa w rankingu największych firm w kraju
 
telRedakcja telefon

533 188 100

alarmSkrzynka alarmowa

alert@bilgorajska.pl

emailRedakcja e-mail

redakcja@bilgorajska.pl

Wszelkie prawa zastrzeżone bilgorajska.pl Projekt graficzny CePixel wykonanie eball