Drakkar Nasza siła to dziś totalny bezrefleks
yjny optymizm, brak realizmu w ocenie kosztów i tępienie krytyków, którzy psują dobry nastrój. Obowiązuje w naszym kraju zasada
„niec
h
żyje bal, bo to bal jest nad bale, drugi raz nie zaproszą nas wcale
”,
bo mamy prezydencj
ę w UE od 1 lipca - i druga zasada:
„niec
h
się wali, niech się pali, my będziemy w piłkę grali (i na nią morze forsy wydawali)
".
W rytmie totalnej balangi, kraju dostatnieg
o i powszechne
j szczęśliwo
ści przygotowu
jemy się na kolejną wielką galę po prezydencj
i unijnej pod tytułem Euro 2012. Nie wyciągnęli
śmy żadnych wniosków z doświadcze
ń innych krajów-org
anizatorów wielkich imprez sportowych
, w tym tych piłkarskic
h, które mają już wielką fiestę za sobą, a dziś jedynie wielki ból głowy. Nikt nie chce słuchać o skali zagrożeń w harmonogra
mie przygotowa
ń do polskiego Euro 2012 i możliwej kompromita
cji. Mówi o tym dobitnie aktualny raport NIK o kondycji państwa polskiego AD 2010. A powinien to być zimny prysznic przed Euro 2012.
My na razie spokojnie
„pusz
czamy
bączki i sztuczne ognie
”,
a cała Polska tańczy i śpiewa z radości - na razie z powodu naszej prezydencj
i w UE i trochę już akonto piłkarskie
j imprezy w przyszłym roku. Nasi decydenci zaczadzeni optymizmem i kolejnymi
„sukc
esami
”
zapominają o zdrowym rozsądku i biznesowej kalkulacji
. Ci, którzy zachowali resztki przyzwoito
ści i krytycyzmu
, a właściwie realizmu, są oskarżani o defetyzm i szkodzenie wizerunkow
i Polski. Nadal podtrzymyw
ana jest teza, choćby ostatnio w sprawozdan
iu ministra sportu w Sejmie, że polskie Euro 2012 to wielki skok cywilizacy
jny, wielkie święto całego narodu, które zakończy się pełnym sukcesem rządu. A przecież 14 ważnych, strategicz
nych odcinków dróg na Euro 2012 na pewno nie będzie gotowych, nikt nie dojedzie autostradą z Niemiec do Lwowa przez nasz kraj, 7 odcinków autostrad jest bez szans na ukończenie
, nie mówiąc już o drogach lokalnych czy dogorywają
cej kolei.
Stadiony są pełne niedoróbek
, a ich koszty gwałtownie rosną, na niektóre z nich wkroczyło CBA, bo brakuje faktur na dziesiątki milionów złotych. W Portugalii przed Euro 2004 i Grecji przed olimpiadą w 2004 r. też panowała całkowita euforia. Zbyt optymistyc
znie szacowano dochody i wydatki piłkarskic
h turystów, nie doszacowan
o kosztów i skutków zadłużenia
. Rzeczywist
ość okazała się wręcz ponura, a nawet niebezpiec
zna dla finansów publicznyc
h.
Portugalia wydała 4 mld euro, z tego ok. 1,1 mld euro na stadiony i obiekty sportowe Euro 2004, z których dziś tylko trzy z dziesięciu wybudowany
ch są przydatne, resztę trzeba zburzyć lub zamknąć. Tyle że portugalsk
ie stadiony kosztowały średnio 30
–40
mln euro, a nasze będą kosztować średnio 150
–200
mln euro (nasza wizytówka, czyli Stadion Narodowy ok. 2 mld zł, czyli blisko 500 mln euro, będzie więc jednym z najdroższy
ch stadionów na świecie).
Austria i Szwajcaria wydały na swoje Euro 2008 blisko 800 mln euro, choć łącznie zarobiły zaledwie 415 mln euro. Tylko Niemcom udało się na Mundialu 2006 zarobić 3 mld euro, ale Mundial to nie Euro. Tak naprawdę na Euro zarabia tylko UEFA (w Austrii i Szwajcarii 1,3 mld euro).
My wydamy na organizacj
ę Euro 2012 od 85 do 100 mld zł, czyli ok. 20 mld euro - będzie to najdroższa impreza sportowa w Europie. Grecja wydała na Olimpiadę ok. 10
–12
mld euro i do dziś nie może się pozbierać. Wielka Brytania chce wydać na olimpiadę ok. 10 mld euro i zamierza ciąć wydatki z powodu kryzysu.
Na kibicach zarobimy nie więcej niż 200
–250
mln euro, polskie miasta organizato
rzy muszą zapożyczyć się na jakieś 20 mld zł. Euro 2012 to nie będzie inwestycja
, która się zwróci. Wiedzą coś o tym w RPA (organizat
or ostatnich mistrzostw świata w piłce nożnej), bujamy więc jak zwykle w obłokach. Większość rodaków liczyła, że dzięki Euro 2012 będziemy mieli autostrady przez cały kraj, szybką kolej, lotniska w każdym województw
ie. Jednak kraje, które organizowa
ły wielkie imprezy sportowe, zadłużając się ponad miarę i potrzebę, popadły w gigantyczn
e kłopoty i stoją na granicy bankructwa
.
Grecja i Portugalia powinny być dla nas przestrogą
. Euro trwa krótko, długi spłaca się latami. Hiszpańska piłka nożna ma dziś blisko 4 mld euro długów, a 20 klubów Primera Division jest zagrożonyc
h bankructwe
m, w tym słynna FC Barcelona, która ma ok. 400 mln euro długów. Lepiej więc nie bądźmy drugą Barceloną.
autor Janusz Szewczak głowny ekonomista SKOK