Sytuacja panująca w Polsce i na świecie przekłada się na budownictwo pod wieloma względami. Niemal każdy aspekt, dotykający inne przedsiębiorstwa, czy zwykłych obywateli, może skutkować zmianami dla branży. Jak wynika z ankiet przeprowadzanych przez Polski Związek Pracodawców Budownictwa (PZPB), właściciele firm budowlanych deklarują niedogodności występujące na wielu płaszczyznach — i choć sytuacja zmienia się dynamicznie, niektóre z czynników mogą pozostać jeszcze długo nie zmienione, czy nawet podlegać dalszemu pogorszeniu.
Średnio 2 osoby na kwarantannie
Zgodnie z ankietą przypadającą na połowę kwietnia, uzupełnianą przez firmy członkowskie, PZPB informuje, że na kwarantannie przebywają przeciętnie 2 osoby na jedno przedsiębiorstwo. Dodatkowo odsetek pracowników nieobecnych, tj. przebywających na urlopach, czy zwolnieniach lekarskich wynosi około 20%. Z jednej strony więc koronawirus stanowi istotną obawę dla dużej części społeczeństwa, co może skutkować wykorzystywaniem dni wolnych, z drugiej jednak pracodawcy mogą sami wysyłać pracowników na przymusowy urlop z uwagi na mniejszą ilość pracy. Choć drugi aspekt może dotyczyć branży budowlanej w znacznie niższym stopniu — w wielu firmach brakuje bowiem rąk do pracy, właśnie dlatego osoby poszukujące w tym trudnym czasie zatrudnienia mogą znaleźć szansę w budownictwie. Z uwagi na panujące przepisy — zamykanie granic, obowiązkowa 2-tygodniowa kwarantanna dla osób powracających z zagranicy — firmy deklarują odczuwalny odpływ pracowników zagranicznych, w tym z Ukrainy. Co więcej, około 40% właścicieli przedsiębiorstw uważa, że problemy kadrowe u podwykonawców mogą realnie zagrozić realizacji projektów. Nawet jeśli sąsiedzi zza naszej wschodniej granicy zostają w Polsce i dalej chcą pracować, właściciele przedsiębiorstw donoszą, iż pojawiają się niedogodności związane z zakwaterowaniem pracowników przez zamknięte hotele i pensjonaty.
Opóźnienia w dostawie materiałów
Właściciele firm budowlanych określają obecną dostępność materiałów jako wystarczającą, deklarują jednocześnie, iż utrzymują się opóźnienia po stronie podwykonawców. Dodatkowo dochodzą do tego opóźnienia w dostawach materiałów sprowadzanych z zagranicy, co może skutkować niedotrzymaniem terminów określonych w umowach z inwestorami. Dochodzą do tego również trudności w zakupie materiałów dezynfekujących dla ekip budowlanych — co wpływa też na zwiększanie się kosztów po stronie właścicieli firm.
Czy firmy budowlane przetrwają kryzys?
Ponad połowa ankietowanych zadeklarowała, że nie ma problemów z utrzymaniem płynności finansowej, z kolei około 40% przedsiębiorstw obawia się zaburzeń w tej kwestii w ciągu najbliższych tygodni. Większość firm posiada fundusze zabezpieczające na krótki okres, jednak nieprzewidywalność epidemii sprawia, iż na dobrą sprawę nie wiadomo, jak długo utrzyma się obecna sytuacja. Zła sytuacja finansowa jest dostrzegana szczególnie w firmach podwykonawczych. Z kolei nadal całkiem nieźle radzą sobie firmy oferujące wywóz gruzu. Na ten moment większość placów budowy, mimo okrojonej kadry, nie wstrzymała prac. W dłuższej perspektywie przedsiębiorcy obawiają się jednak spadku liczby zleceń — zarówno po stronie inwestycji publicznych, jak i prywatnych. Na pierwszą grupę będzie miało wpływ ulokowanie środków rządowych w planach walki z kryzysem, co może skutkować zmniejszeniem budżetów na prace lokalne. Z kolei pogarszająca się kondycja zamkniętych obecnie hoteli i pensjonatów generuje obawę o prywatnych zleceniodawców. Cały czas pozostaje trzymająca się branża deweloperska, jednak nie wiadomo w jaki sposób kryzys, który dotknął wielu mieszkańców Polski, przełoży się na popyt i przyszłe inwestycje. Kryzys w jednej branży generuje problemy w drugiej — mniejsza liczba prac budowlanych i remontowych redukuje zakup stolarki i mebli, czy wywóz odpadów.
Obserwując sytuację stabilizującej się gospodarki Chińskiej, gdzie ceny mieszkań wracają do normy, możemy spoglądać w przyszłość z delikatną nadzieją. Wydaje się, że w najgorszej sytuacji znalazły się mniejsze przedsiębiorstwa, których płynność finansowa została mocno zachwiana z uwagi na panującą sytuację. Jeżeli taki stan rzeczy utrzyma się dłużej, firmy budowlane będą musiały liczyć się ze sporymi opóźnieniami. Z uwagi na specyfikę pracy, place budowy mogą stanowić stosunkowo bezpieczne miejsce (wykonywanie obowiązków na powietrzu, możliwość utrzymania dystansu między członkami ekipy), jednak konieczność opieki nad dziećmi w dobie zamkniętych szkół i przedszkoli oraz zwyczajna obawa przed epidemią skutkuje dodatkową redukcją kadry. Zwraca się również uwagę na ryzyko nadchodzącej inflacji. Właściciele przedsiębiorstw muszą przygotować się na różne scenariusze — cały czas nie wiemy, jak długo może potrwać obecna sytuacja. W tym kontekście możemy pójść za radą Steve'a Lessera — obserwować i czekać.