Maciej Stawinoga pochodzi ze Szczecina, ma 27 lat i od ponad półtora roku (od 13 grudnia 2009r, ) jest ciągle w drodze, jeździ po Polsce rowerem i rozdaje odblaski dzieciom, które spotyka poza terenem zabudowanym. Po co to robi? Jak sam mówi, wszystko dla bezpieczeństwa rowerzystów, w tym dzieci. - W styczniu 2009 roku za moimi plecami na przejściu dla pieszych zginęła, potrącona przez samochód, dziewczynka. Wówczas postanowiłem, że muszę coś zrobić, żeby było bezpiecznej na drogach, dlatego zacząłem jeździć po Polsce i rozdawać dzieciom, które znajdują się poza terenem zabudowanym odblaski - mówi Maciej Stawinoga.
Nie robi przerw, jedynie na nocleg, jak mówi żeby odpocząć i nabrać sił na dalszą drogę.
Wieczorem 24 listopada dotarł do Biłgoraja. To już druga wizyta Maćka w naszym mieście. - Po raz pierwszy do Biłgoraja dotarłem w lecie kilka miesięcy temu. Wówczas przenocował mnie jeden z mieszkańców, opowiedziałem mu, że mam problemy z rowerem, na drugi dzień zaprowadził mnie do warsztatu pana Stefana Mielecha - opowiada Maciek. - Pamiętam była wtedy niedziela, młody człowiek poprosił o pomoc, pomogliśmy mu, wówczas nie wiedziałem kim jest Maciek i czym się zajmuje, dopiero po jakimś czasie zobaczyłem w telewizji materiał o nim - mówi Stefan Mielech, właściciel warsztatu rowerowego.
25 listopada będąc w Biłgoraju Maciek znów odwiedził właściciela warsztatu. Jak mówi po to, aby się przywitać i poprosić o kolejną pomoc przy naprawie roweru. Tym razem również mu jej nie odmówiono. - Bardzo podoba mi się działanie Maćka, jest człowiekiem ambitnym, upartym, wytrzymałym, a przede wszystkim robi bardzo dobrą rzecz. Popieram go w tym, a jednocześnie podziwiam - dodaje właściciel warsztatu.
Zrezygnował z pracy, był mechanikiem samochodowym, wszystko po to by dzieci na drogach były bezpieczne. - Chciałbym zwiększyć bezpieczeństwo dzieci na drogach jednak wiem, że to nie łatwe. Staram się robić tak, by polepszyć bezpieczeństwo na drodze. Wiem, że żaden przepis dotyczący noszenia przez rowerzystów kamizelek nie wejdzie w życie, ale i tak chciałbym coś zrobić dla rowerzystów. Jest teraz pora jesienno-zimowa, szybko robi się ciemno, ludzie wracający czy to z pracy, czy ze szkoły nie mają żadnych odblasków. Nawet wczoraj, jadąc rowerem, na 20 osób, które minąłem widziałem jedną osobę, która ubrana była w kamizelkę i miała włączone światła - mówi Maciek.
Rezygnując z pracy na rzecz innych nasuwa się pytanie, jak sobie z tym radzi i skąd bierze na to pieniądze? - Nie pracuję, jest mi czasem ciężko, ale bardzo wiele osób mi pomaga. Niektórzy mnie przenocują, inni poczęstują herbatą, czy jedzeniem. Jeśli chodzi o odblaski, biorę je z jednej z sieci sklepów detalicznych oraz stacji paliw, które zostały w magazynach po promocjach, dostaje je także od różnych firm - dodaje Maciek.
Będąc w Biłgoraju wybraliśmy się z Maćkiem do siedziby Stowarzyszenia Bezpieczny Powiat Biłgorajski. Tam również nie odmówiono mu pomocy. Otrzymał kilkadziesiąt opasek odblaskowych.
Przez ponad półtora roku rozdał tysiące opasek. Ilu osobom uratował życie? Według niego nie o liczby chodzi. - Nawet jeśli tylko trzem osobom, to i tak warto było - podsumowuje Maciek.
Po wyjeździe z Biłgoraja Odblaskowy Anioł ze Szczecina obrał kurs na Przemyśl, aby kolejnym osobom podarować odblaski i może uratować życie.