W luksusowym, pełnym przepychu czterogwiazdkowym hotelu nad Zalewem Zegrzyńskim urządzono fetę dla kilkudziesięciu pracowników i kontrahentów. W hotelu, w którym najtańszy nocleg kosztuje 300 zł, nie brakowało dobrej zabawy, strawy i alkoholu. Szef sieci dopalaczy chwalił swoich pracowników i kontrahentów, ale przygotował dla nich nie tylko dobre słowo. Sprzedawcy wzięli udział w loterii, a szczęśliwiec wylosował nowiutkiego srebrnego mercedesa smarta za 60 tys. złotych. Jak ustalił "Super Express" nikt z uczestników zabawy nie skusił się na dopalacze. Dawid Bratko zarządza siecią stu kilkudziesięciu sklepów, zaś do innych dostarcza hurtowo towar. Jego ubiegłoroczny zysk na czysto jest szacowany na 5,5 mln zł. Prowadzi wystawny tryb życia. Z dopalaczami pierwszy raz zetknął się na Wyspach Brytyjskich. Pracował tam jako barman. Wrócił do kraju i w październiku 2008 roku otworzył swój pierwszy sklep na ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Interes z dopalaczami szedł tak dobrze, że mógł błyskawicznie otwierać kolejne punkty. I to nie tylko w dużych ośrodkach, ale także w małych miasteczkach. Jego firma jest profesjonalnie zorganizowana. Ma wystawną siedzibę, zatrudnia dobrych adwokatów i oczywiście chemików, którzy natychmiast reagują na zmiany w przepisach. Dawid Bratko o klientach sklepów z dopalaczami mówi wprost: To debile! Z kolei nasz rząd, wspólnie z policją i wieloma innymi służbami zorganizowali masowy nalot na wszystkie sklepy z dopalaczami w Polsce. I dobrze! Wszak jak powiedział król dopalaczy - klienci tych sklepów do debile. A z debilizmem trzeba walczyć. Bo inaczej nie można nazwać osoby, które świadomie niszczy swój organizm trującymi środkami.
Swoją drogą zastanawiam się, co takiego nadzwyczajnego jest w spożywaniu nadmiernej ilości alkoholu lub jakichkolwiek innych środków odurzających. Czy naprawdę wyznacznikiem udanej zabawy w dzisiejszej Polsce jest uchlanie się jak świnie do nieprzytomności? Czy musimy ćpać, chlać, i robić wiele innych rzeczy, które urągają godności człowieka by dobrze się zabawić? Wydaje mi się, że chyba nie, a Dawid Bratko, jak widać, myśli podobnie jak ja, określając takich "zabawowych" ludzi jednym krótkim słowem.
Jego określenie amatorów dopalaczy mówi chyba samo za siebie i wiele tu do wyjaśniania nie ma. Bo i po co. Głupi jesteś amatorze dopalaczy.